Nie wiem jak u Was ale nas weekend zaatakował deszczem i chłodem. Niebo dziś od rana ma ponury, szaro-bury kolor i nieprzyjemnie siąpi od rana. Miałam nadzieję popracować trochę w ogrodzie, zostało mi jeszcze kilka rabat do ogarnięcia - jednak zrezygnowałam. W taką pogodę nawet nie chce się z domu wychodzić. Wczoraj po południu było jeszcze całkiem znośnie. Zrobiłam porządek z piwoniami i częściowo wysprzątałam rabatkę z liliowcami. Dziś miałam skończyć ale się nie udało. Może jesień podaruje nam jeszcze trochę ciepła?
Spacerku po ogrodzie więc nie będzie ale zrobiłam kilka leniwych zdjęć z okna - z góry widać najlepiej! Nie są najlepszej jakości bo pogoda marna a i fotograf ze mnie nie najlepszy.
Lubię patrzeć z góry na ogród, stąd wszystko wygląda inaczej. Nie widać chwastów ani kory porozrzucanej przez ptaki. Tylko regularne kształty rabat i barwne plamy. Obwódki z żółtej trzmielinki niezależnie od pory roku i pogody zawsze wyglądają radośnie i słonecznie.
Letnia altana wciąż jeszcze jest gęsto porośnięta. Opadają powoli liście kokornaku ale miliny nie tylko nie zrzucają liści ale ciągle jeszcze kwitną. Nie poobcinałam też kwiatostanów na pnącej hortensji - wyglądają tak uroczo. Przy altance ciągle kwitną pelargonie.
Nadal kwitną róże na ślimaku. Mają mnóstwo pąków ale nie wiadomo czy wszystkie zdążą zakwitnąć. Ostatnie noce były stosunkowo ciepłe ale w nocy ze środy na czwartek temperatura spadła poniżej zera i zaliczyliśmy już pierwsze poranne skrobanie samochodów.
Poniżej perukowiec - od góry robi się coraz bardziej czerwony a w głębi wzdłuż ogrodzenia płoną winobluszcze.
Czerwienieją też miskanty.
Bukszpany przycięłam zupełnie niedawno ale i tak zdążyły wypuścić mnóstwo młodych gałązek.
Azalie nie czarują zbytnio w tym roku jesiennymi kolorami. Przez upały wcześnie straciły większość liści i teraz wyglądają nieco smętnie. Za to paprocie w gazonach pięknie odrosły i kompletnie nie przejmują się jesienią.
Miłej niedzieli kochani!