Czas pędzi jak szalony. Za nami zimni ogrodnicy i zimna Zośka. To były na prawdę zimne dni i mroźne noce. Sypnęło śniegiem, powiało ostrym wiatrem i zdrowo popadało. Fala zimna znów poczyniła sporo szkód, wiele roślin ucierpiało. Staram się optymistycznie przyjmować kolejne złe wieści ale ostatnio jest ich trochę za dużo:) Na szczęście pogoda się poprawiła a ciepło słonecznych promieni powoli zaciera złe wspomnienia. Bo w ogrodzie tak już jest - zawsze jest coś co humor poprawia.
Jeśli macie ochotę na mały spacer to serdecznie zapraszam:)
W ciągu ostatnich kilku dni w wielu miejscach ogrodu zrobiło się niebiesko. To za sprawą dwóch wędrujących i rozsiewających się roślin.
Pierwsza z nich to błękitna cebulica dzwonkowata (hiszpańska).
Jakieś dziesięć lat temu dostałam od znajomej sporą sadzonkę tej rośliny. Ostrzegła mnie, że to roślina mocno ekspansywna i raz posadzona w ogrodzie pozostanie tam już na zawsze. Wtedy nie wiedziałam co to oznacza, teraz wiem:) Podziemna część kępy to całe mnóstwo maleńkich cebulek, które bardzo szybko się rozmnażają. Dzięki temu kępa pięknie i szybko się rozrasta.
Problem pojawia się w momencie gdy chcemy taką kępę przenieść - nigdy nie udaje się wybrać wszystkich cebulek i kępy znów wyrastają na starym miejscu.
Moją sadzonkę podzieliłam na kilka mniejszych i posadziłam w miejscu w którym dziś mam szpaler irysów. Gdy przyszedł czas na zmiany przed posadzeniem irysów dokładnie wybrałam całe kępy cebulicy i przeniosłam je na rabatę z liliowcami i w kilka innych miejsc. Po dwóch latach wśród irysów znów miałam dorodne kępy cebulic - to te na zdjęciach powyżej. I tak już zostaną:)
Nie są problemem bo zaraz po przekwitnięciu zanikną - to niewątpliwa zaleta tej wiosennej rośliny.
Tak wygląda teraz ta rabata. Od strony ścieżki cebulice są mało widoczne bo szpaler piwonii jest już bardzo gęsty. Na zdjęciu widać jak wiele pąków zawiązały, wydaje mi się, że nie zmarzły.
Mocno podrosły też irysy za piwoniami i też mają już pąki.
Przy okazji spójrzmy również na leszczynę Contorta rosnącą tuż przy irysach.
Kotki nadal wiszą ale pojawiły się też dziwacznie pokręcone liście. Pamiętam pierwszą wiosnę po posadzeniu tej leszczyny, byłam pewna, że liście są chore. Taka to jej uroda:)))
A poniżej wspomniana wcześniej rabata z liliowcami. Tu również cebulice ładnie zakwitły.
Zanim liliowce zakwitną cebulice zanikną.
Kolejny niebieski akcent w ogrodzie to orliki - cudne i bardzo kochane, szybko rozsiewające się po rabatkach i o dziwo po ścieżkach.
Najwięcej jest takich niebieskich a oprócz nich jedna kępa bordowo białych. Wielokrotnie próbowałam powiększyć swoją kolekcję o inne kolory - bezskutecznie. Nie rozumiem tego ale tak właśnie jest.
Dwie spore kępy rosną na ślimaku,
a niebiesko bordowa kępa w tym oto zakątku.
Wkrótce będzie to bardzo malowniczy zakątek:) Zakwitną irysy na tle złotej tawułki. Zakwitną czerwone maki tuż obok - są już spore pąki.
A za makami nasze kolorowe orliki.
Jest jeszcze jedna roślinka bezkarnie wędrująca po ogrodzie, tym razem biała.
To oczywiście śniedek baldaszkowaty zwany popularnie śpioszkiem.
Wspomniałam wcześniej o piwoniach których pąki raczej nie zmarzły. Bardziej martwiłam się o piwonię drzewiastą. Co roku zawiązuje pąki ale rzadko kiedy zakwita - wiosenne przymrozki skutecznie niszczą jej okazałe pąki. Tym razem spodziewałam się podobnej sytuacji ale zaskoczyła mnie pozytywnie. Pąki są w wyjątkowo dobrej kondycji - wszystkie cztery:)))
Jeden z nich nieśmiało się otwiera.
A co z magnolią? Ano oberwała po raz kolejny. Wszystkie piękne kwiaty, które ostatnio pokazałam zmarzły - smutny to widok. Ale to bardzo waleczny krzew i kwitnie dalej.
Powoli pojawiają się zielone listki ale na końcach gałązek jest jeszcze całe mnóstwo pąków, które mam nadzieję zamienią się wkrótce w piękne kwiaty. Najwięcej jest ich na samej górze krzewu ale to zbyt wysoko na dobre zdjęcie.
Przy magnolii wciąż kwitnie pigwowiec. Po pierwszym kwitnieniu zdążyły się już zawiązać owoce ale kwiatów wciąż przybywa.
Na kolumnowej wiśni japońskiej Amanogawa zmarzły dosłownie wszystkie kwiaty a na wisience Kanzan nie. Jest ich niewiele na młodym drzewku ale zawsze to jakaś pociecha:)
Bergenia wciąż kwitnie choć wygląda trochę "łyso", wycięłam wszystkie pogryzione liście.
Przymroziło też trochę białą hostę ale ona na pewno szybko się pozbiera.
Tawuły jeszcze nie kwitną ale o tej porze wyglądają wspaniale - każda z odmian ma inny ale intensywny kolor liści. Na przykład tawuła Golden Princes ma liście jaskrawożółte, które z daleka zdają się świecić:)
Natomiast młode listki tawuły Goldflame są bordowo czerwone.
Podobny odcień jak tawuły Golden Princes mają trzmielinkowe obwódki.
Sadzonki z których powstały te obwódki pochodzą z jednej rośliny macierzystej. To olbrzymia trzmielina szczepiona na pniu. Rośnie nadal i ma się świetnie tylko cięcia przy niej mnóstwo.
Jest jeszcze jeden krzew pochodzący z tych samych sadzonek. Rośnie w głębi ogrodu i nazywam go "kapeluszem".
Zdecydowanie inny odcień mają paprocie w gazonach - zmarzły dokładnie.
I jeszcze kilka migawek.
Konwaliowe poletko na skraju paprociowiska.
Biały bez w końcu zdecydował się zakwitnąć, fioletowo bordowy dopiero próbuje:)
Kosodrzewinka ma śliczne przyrosty.
Hortensja pnąca przy altanie ma już mnóstwo liści.
A przed domem najpiękniejsza jak zawsze jest trzmielina oskrzydlona.
Szybko rosną też hosty,
i zaczyna kwitnąć azalia japońska w donicy.
Udało mi się też ogarnąć część gospodarczą:) W szklarni już prawie urodzaj.
Pomidory kwitną obficie i są już pierwsze owoce. Na zimne noce wstawiliśmy tu grzejnik:)
Warzywnik też już pełny, teraz tylko podlewanie i czekanie na efekty.
W tym roku asortyment warzyw nieco ograniczyłam. Jest tu cukinia, ogórki, fasolka szparagowa, papryka i mnóstwo zieleniny - pietrucha, selerki, koper, sałaty, rukola, mizuna, szczypior, jarmuż i jeszcze trochę ziół. Wszystko wysiałam punktowo co pozwala na mniejsze zużycie wody i łatwiejsze utrzymanie wilgoci w zagłębieniach.
A dalej za szklarnią znajduje się nasz "kącik deszczówkowy".
Szanujemy wodę bo z roku na rok susza dokucza coraz bardziej. Główne zbiorniki na deszczówkę znajdują się pod ziemią ale w tym roku dokupiliśmy dodatkowo 2 beczki, każda po 220 litrów pojemności. Cóż, bez wody nie ma życia:)
A teraz mam jedno zajęcie - cięcie bukszpanów. Stosujemy preparat Lepinox Plus, podobno skuteczny. Po pierwszym oprysku poległo sporo gąsienic ale nie wszystkie. Przez te kilka dni krzewy pokryły się mnóstwem młodych, zieleniutkich listków co mylnie daje wrażenie, że krzewy są w dobrej kondycji. Tymczasem gąsienice żerują na poprzedniej warstwie i tylko kwestią czasu jest zniszczenie nowych przyrostów. Nie ma sensu pryskać warstwy zewnętrznej a drugi oprysk zrobić trzeba. Postanowiłam więc ciąć. Usuwam warstwę nową i część starej, częściowo zjedzonej i pokrytej brzydką pajęczynką. Wygląda to tak:
Dziś cały dzień cięłam jeden szpaler - z jedenastu krzewów wyczyściłam dziewięć i mam dość.
Powoli ogarnia mnie zwątpienie czy nie jest to czasem syzyfowa praca? Staram się bardzo ale nie jestem pewna czy dam radę.
To wszystko na dziś. Dziękuję za odwiedziny i wspólny spacer.
Pozdrawiam Was bardzo ciepło!