Zwykło się mówić, że to maj jest najpiękniejszym miesiącem w roku. W tym sezonie kwiecień zrobił mu prawdziwą konkurencję :) Przede wszystkim brak przymrozków nocnych i wysokie temperatury sprawiły, że wiele roślin wcześnie kwitnących dostało szansę kwitnięcia w pełnej krasie. W tym także drzewka owocowe - jest szansa na piękne zbiory owoców. Jedynym problemem jest susza, deszczu wciąż jak na lekarstwo. Definiując w dwóch słowach początek wiosny można powiedzieć: zakwita - przekwita. Skumulowana w czasie ilość piękna powoduje wręcz zawrót głowy :)
Dziś zapraszam Was na mały spacer po ogrodzie, macie ochotę?
Zaczniemy od....
To oczywiście floksikowe poduchy na ślimaku :)
Ta rabata to moje ostatnie utrapienie. Jestem zmuszona ją przebudować ale wciąż nie do końca wiem jak to zrobić. Nie da się ukryć, że nasz ogród się starzeje a nie wszystkie rośliny są długowieczne. Rabata, którą nazywam ślimakiem to jedno z trudniejszych miejsc do zagospodarowania. Ziemia jest tu mocno piaszczysta i pomimo zabiegów polepszających jej strukturę wielu roślinom po prostu nie odpowiada takie stanowisko. Rosły tu kiedyś róże. Przez kilka lat piękne i dorodne, powoli coraz słabsze. Dodatkowo to miejsce narażone na silny wiatr. Floksiki rosną tu od 9 lat. Historię powstania tej rabaty opisałam tutaj. Każdej wiosny ślimak pięknie zakwitał długą serpentyną kwiatów. Wiele wysiłku włożyłam w odpowiednią pielęgnację tych poduch choć przycinanie tak długich szpalerów to znaczny wysiłek. Jakieś dwa lata temu w górnej części ślimaka pojawił się perz. Od tamtej pory walczę z nim bezskutecznie. Jedynym sposobem jest usunięcie roślin i dokładne oczyszczenie ziemi a to oznacza ruinę na rabacie. Tak więc zwlekałam z tą decyzją :) W tym roku jednak zakwitła tylko połowa ślimaka. Dziwne bo warunki do kwitnienia są wspaniałe. Odnoszę wrażenie, że ma to coś wspólnego ze szpalerem żywotników, które dość szybko się rozrosły. Najlepiej widać to na zdjęciu zrobionym z góry.
Jak widzicie, po lewek stronie rosną cztery duże żywotniki, dwa z nich na rabacie o której mowa. Posadziłam je tak celowo - trochę dla cienia a trochę jako osłonę przed wiatrem. Na zdjęciu widać też dokąd floksikowe poduchy kwitną. To chyba znak, że czas coś zmienić. Na pewno zostanie tu berberys, lawenda i piwonie. Zostanie też młodziutka wisienka Kanzan o której pisałam w ostatnim poście.
Co dalej - nie mam pojęcia ale myślę intensywnie nad dobrym rozwiązaniem.
Tymczasem w ogrodzie zrobiło się żółto i to wcale nie za sprawą forsycji, bo te już opadają ale dzięki trzmielinowym obwódkom, które nabrały bardzo intensywnej barwy.
Jak już wspomniałam, forsycje straciły większość kwiatów i powoli się zazieleniają. A pod nimi rozkwitły czarne tulipany.
Tuż obok rozrasta się biała hosta.
Actinidia przy altance zaczęła wybarwiać listki i ma sporo pączków. Może w tym roku zakwitnie? Przez ostatnie kilka lat wiosenne przymrozki skutecznie niszczyły jej delikatne pąki kwiatowe.
Ładnie wygląda też przebudowany w zeszłym roku okrągły klombik z limonką w środku.
Wszystkie bukszpany są w dobrej formie i ku mojej radości wszystkie przesadzone żurawki dobrze rokują czyli mają już młode listki. Za jakieś dwa lata będzie to urokliwa rabatka.
Dereniowe drzewka mają już sporo listków. Pod nimi wkrótce zakwitną goździki.
Kosodrzewina w tym roku zapewne sporo podrośnie :)
Na magnolii rozkwita mniej więcej tyle samo kwiatów ile opada, pigwowiec wciąż uroczy.
Poniżej staruteńka wierzba Hakuro, wciąż w niezłej formie.
I tak powoli moi kochani w ogrodzie kończy się wiosenne szaleństwo. Oczywiście będą jeszcze piwonie, goździki, róże i całe mnóstwo innym kwiatów ale może trochę wolniej?
Wracamy :)
Pogoda jest wspaniała więc życzę wszystkim cudownej majówki!