Gorąco Was witam!
Jest gorąco, nieznośnie gorąco. To dobra nowina dla wszystkich, którzy rozpoczęli wakacje i wybierają się na upragnione urlopy. Z mojej strony jest to jednak radość umiarkowana. Z natury jestem ciepłolubna, prościej mówiąc zmarzluch:) Jeszcze do niedawna upały mi nie przeszkadzały ale z wiekiem najwyraźniej tracę odporność zarówno na niskie jak i wysokie temperatury. W tym roku upały znoszę wyjątkowo źle. Słońce pali niemiłosiernie a gęstym powietrzem trudno oddychać. W odróżnieniu do roślin ja mam gdzie się ukryć:) W ogrodzie widać już pierwsze, słoneczne poparzenia - głównie na trawnikach i na paprociach rosnących w gazonach. Na szczęście w starym ogrodzie jest wiele zacienionych miejsc. Duże rośliny dają go znacznie więcej więc pomimo wysokiej temperatury jest tu przyjemniej niż w domu. Dzisiejszy post jest trochę nietypowy, chcę Was zaprosić na spacer po zielonych zakątkach naszego ogrodu. Często nie zwracamy uwagi na rośliny wyłącznie zielone, traktujemy je raczej jak doskonałe tło do ekspozycji kwiatów. Od wczesnej wiosny polujemy z aparatem na kolorowe cudeńka, zachwycamy się ich wyjątkowością i urodą. Pojawiają się pierwsze kwiaty, potem kolejne - wiosenne, letnie, jesienne. Wyczekane z utęsknieniem zajmują nasze postrzeganie piękna natury bez reszty. A te zielone stoją cierpliwie jak statyści na planie i czekają. Próbują czarować po swojemu - jedne tym, że wystrzeliły w niebo bardzo wysoko, prawie pod chmury. Inne ciekawym kształtem, odmiennym odcieniem liści czy igieł. Wspaniałe, monumentalne i piękne. Mam w ogrodzie wiele takich roślin, większość z nich jest też zimozielona co sprawia, że i zimą zieleń jest tu obecna. Zielone zakątki emanują spokojem, dają poczucie bezpieczeństwa i intymności. Gdy przyjeżdża nasza wnusia wyszukuje sobie w ogrodzie takie właśnie miejsca, nazywa je "schowankami". Lubię się bawić formą w ogrodzie, głównie w prowadzeniu iglaków. Sadziłam je kiedyś bez umiaru bo takie sadzonki łatwo się robi a ciągle miałam wrażenie, że jest pusto na rabatach. Na początku rosły powoli, przycinałam i formowałam, cieszyłam się ciekawymi kształtami. Przyszedł jednak czas, gdy rozrosły się tak bardzo, że zaczęły się do siebie przytulać:) Wrastały w siebie i zajmowały ścieżki. Musiałam zmienić strategię i sposób cięcia. Wiecie jak to jest - brak dostępu światła i powietrza powoduje, że rośliny zaczynają przysychać a takich chochołków mieć nie chciałam. O cięciu i formowaniu pisałam tu wiele razy więc nie będę się powtarzać. Od wielu lat sekator jest jednak moim podstawowym narzędziem pracy w ogrodzie. Przycinam na bieżąco to co koniecznie ale dodatkowo w każdym sezonie wybieram sobie kolejne miejsce do "odmłodzenia" czyli radykalnego cięcia. W tym roku wybrałam jałowce i kuliste tuje na skarpie wzdłuż wjazdu na posesję. O tworzeniu tej skarpy pisałam w poście z cyklu "Jak powstawał nasz ogród". Cięcie tui to nie problem ale jałowce to już konkretne wyzwanie. Przeliczyłam się z siłami i nadwyrężyłam prawą rękę, praktycznie jest niesprawna. Sporo czasu minie zanim odzyskam sprawność i to bardzo mnie martwi. Lewą ręką potrafię wiele zrobić ale sekator w lewej dłoni mi nie działa:) No i plany musiałam zmienić. Cóż, bywa i tak. Ale wracając do zielonych zakątków - w wielu z nich rosną też krzewy kwitnące więc i tu czasem bywa kolorowo. Zakwitają, przekwitają i znów jest tylko zielono. Pospacerujmy trochę:)))
Przed domem dominuje zieleń. To północna strona więc słoneczko dociera tu tylko rano. Jest to najchłodniejsze miejsce, idealne na wypoczynek w upalne dni. Większość podwórka zajmują hosty w kilku odmianach.
Teraz przygotowują się do kwitnienia ale ich liliowe kwiaty nie zakłócają kojącej zieleni.Za hostami rośnie rządek kulistych cyprysików, dwie wysokie tuje i rajska jabłonka. W głębi jest też żywopłot z berberysów który jesienią zachwyca piękną czerwienią.
Rajskie jabłuszka już są:)
Tuż przed szklarnią rośnie niewątpliwa gwiazda naszego ogrodu - trzmielina oskrzydlona.
Zapłonie dopiero jesienią, teraz jest zieleniutka. Po drobnych kwiatuszkach pozostały kuliste owocki które z czasem zmienią kolor na pomarańczowy.
Mamy w ogrodzie wiele odmian trzmielin. Jedna z nich rośnie na niewielkiej rabatce tuż przed tarasem. Ma zielone listki z żółtymi paskami i kwitnie:)
Obok niej dwa z niewielu uratowanych przed ćmą bukszpanów.
Kolejna trzmielina rośnie obok rozłożystego, ciemno zielonego jałowca - to krzew w kształcie "buta". Ma biało zielone listki. Przed nim kępka czerwonych floksów więc w tym zielonym zakątku wkrótce pojawi się kolor:)
Nie będę już opowiadać o kolejnych zakątkach bo i tak wyszedł mi dziś elaborat. Większość roślin na pewno znacie więc po prostu pospacerujmy:)))
Czyż zieleń nie jest piękna? To oczywiście tylko część ogrodowych zakamarków. To rośliny, o które nie muszę się martwić. Mocno ukorzenione radzą sobie z każdą suszą i są schronieniem przed słońcem dla innych roślin. Jedynym problemem jest cięcie bo dzięki odpowiedniemu cięciu są w tak dobrej kondycji. W tym sezonie jednak o cięciu muszę zapomnieć...