Serdecznie witam!
Dziś spaceru nie będzie ale chcę Was zaprosić do mojej altanki. Dlaczego? Cóż, kawka w dobrym towarzystwie to zawsze miłe chwile:) Oczywiście nie o kawie będę pisać a o roślinach porastających altankę, głównie o milinach bo to czas ich kwitnienia. Miliny nie należą do moich najukochańszych roślin ale gdy kwitną to bardzo miło się na nie patrzy. Jest to pnącze kontrowersyjne, czasem budzi mój zachwyt a czasem złość. Rośnie bardzo szybko, do 3 metrów w sezonie - to zaleta gdy zależy nam na pięknej, zielonej ścianie. Główne pędy drewnieją i po wielu latach same w sobie są piękną i ażurową ścianą. Wiosną usuwam wszystkie pędy boczne, zostawiam tylko te główne (zdrewniałe). To mnóstwo pracy - konieczna jest drabina bo większość pędów porasta "dach" altanki. Nie jest więc lekko ale tylko w taki sposób można nad milinem zapanować. Młode pędy pojawiają się późną wiosną i dzięki temu roślina nie jest narażona na przemarznięcie - to też zaleta. Na zdrewniałych pędach pojawiają się w końcu młode i zielone gałązki z uroczymi listkami. Zwisają z góry prawie do ziemi i ślicznie kołyszą się na wietrze. Na samiutkim końcu każdej gałązki formuje się bogaty kwiatostan egzotycznych dzwoneczków o intensywnej czerwono pomarańczowej barwie.
Pojedyncze dzwoneczki masowo spadają na ziemię a otwierają się nowe tak więc przez cały okres kwitnienia jest co sprzątać. Spadają mi głównie do wnętrza altanki a pozostawione na dłużej na kostce potrafią zostawić kolorowe plamy więc... sprzątam:) Po kwiatach pojawiają się długie strąki pełne nasion. Pękają a nasionka kiełkują w kolejnym sezonie, to mnie złości. Staram się na bieżąco usuwać strąki ale tych w gąszczu na dachu nawet dojrzeć się nie da. Zresztą nie to jest najgorsze bo młode siewki usuwa się łatwo. Gorsze są te, które wybijają od korzeni. Są tak agresywne, że przebiją każdą powierzchnię więc pojawiają się głównie w żwirowych ścieżkach wokół altany - to złości mnie najbardziej. Nie potrafię się jednak długo gniewać bo chyba ta roślina ma więcej zalet niż wad.
Tak wygląda dziś nasza altanka.
Milinowe dzwonki najpiękniej wyglądają na tylnej ściance altanki, na tle ogromnych liści kokornaku.
To piękna roślina ale trzeba się nauczyć ją pokochać bo ujarzmić ją bardzo trudno:)
Drugą część posta chcę poświęcić naszej różanej rabatce. Robię to systematycznie w każdym poście ale nie mogę się powstrzymać od robienia zdjęć tej rabacie - różane krzewy po prostu szaleją! Zobaczcie proszę sami:
Nic prawie nie wiem o tej odmianie, na opakowaniu pisało po prostu "róża rabatowa czerwona". Uwierzycie, że ta rabata to tylko trzy krzewy? Czerwień kwiatów jest połyskująca i nadal nie znalazłam sposobu na zrobienie im dobrych zdjęć. W początkowej fazie różyczki są całe czerwone.
Z czasem czerwień zdaje się zapadać do wnętrza kwiatu a końce płatków mocno jaśnieją.
Krzewy wyglądają tak, jakby miały kwiaty w dwóch odcieniach. Inne nasze róże straciły już większość liści a te wciąż zielone i błyszczące - prawdziwy cud natury:)
Upały nie ustają ale niewątpliwie lato się powoli kończy. Wiele roślin zaczyna się przebarwiać i stroić w jesienne barwy ale o tym innym razem. Cieszmy się latem póki można.
Serdecznie pozdrawiam!