Witajcie kochani.
Dziś wyjątkowo spacerku nie będzie. Ten post chcę poświęcić jednej uroczej roślinie.
Milin amerykański (Campsis) to przepiękne pnącze pochodzące z Ameryki Północnej. Jest u nas dość popularne. Rozpoczyna wegetację późną wiosną co jest korzystne, gdyż zmniejsza niebezpieczeństwo uszkodzenia młodych pędów przez przymrozki.
Kilka lat temu kupiliśmy dwie sadzonki - czerwoną odmiany Flamenco i żółtą odmiany Flava. Posadziłam je przy altance.
Pierwsze kwiaty pojawiły się po trzech latach. Byłam trochę rozczarowana bo wszystkie czerwone.
Trąbkowate kwiaty o długości około 10 cm są prawdziwą ozdobą. Na końcu długiego, młodego pędu najpierw pojawiają się urocze, pomarańczowe "bąbelki" z których stopniowo wyłaniają się długie trąbki kwiatów.
Kwiaty nie utrzymują się zbyt długo i nie więdną na roślinie tylko opadają. W ich miejsce pojawiają się jednak następne. Kwitnienie trwa nieprzerwanie od lipca do września.
W miejscu z którego opadł kwiat pozostaje zabawny i bardzo długi pręcik.
Roślina ta wytwarza owoce w postaci strąków które z czasem pękają rozsiewając nasiona. Dobrze jest je usuwać bo to przedłuża kwitnienie i zapobiega niekontrolowanemu rozsiewaniu.
Milin rośnie bardzo szybko i konieczne jest systematyczne przycinanie. U nas pokrywa jedną ze ścian altanki i większą część dachu.
Wczoraj, z ogromną radością odkryłam, że pojawiły się żółte kwiaty!!!
Jest ich jeszcze niewiele ale wyglądają prześlicznie pomiędzy czerwonymi trąbkami.
Z ciekawości poczytałam trochę i okazuje się, że żółta odmiana zakwita o dwa do trzech lat później niż czerwona - czyli wszystko w normie!
Podobno nektar z kwiatów milinu to przysmak kolibrów. O tym się nie przekonam ale wokół kwiatów krąży mnóstwo owadów.
Roślina ta ma wiele zalet. Szybko i pięknie zarasta podpory, świetnie toleruje każde cięcie i jest odporna na szkodniki. Są też wady. Podobno wytwarza odrosty korzeniowe - na razie tego jednak nie zaobserwowałam. Przeczytałam też, że wszystkie części milinu są lekko toksyczne a jego sok może wywołać podrażnienie skóry u osób wrażliwych - ja na szczęście wrażliwa na niego nie jestem.
Lubię te swoje miliny i cieszę się, że zamieszkały w moim ogrodzie.
Miłego weekendu kochani!!!
Rzeczywiście, milin jest pięknym i efektownym pnączem. Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńEwo, cudownego, ciepłego i pogodnego weekendu życzę i pozdrawiam.
Dziękuję Aniko. Tobie również życzę wspaniałego weekendu.
UsuńMilin jest przepiękną rośliną ! Podobają mi się te śliczne trąbki ! Niestety miliny nie chcą rosnąć w moim ogrodzie....nie służy im klimat ściany wschodniej ! Dlatego zachwycam się Twoimi pięknymi pnączami !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu !
Tak czasem bywa ale nie można mieć w swoim ogrodzie wszystkich roślin. Dziękuję Elu za odwiedziny i pozdrawiam Cię bardzo ciepło.
UsuńTez ją bardzo lubię - jest piekna :)
OdpowiedzUsuńMiło mi! Przesyłam serdeczne pozdrowienia.
UsuńCzytałam narzekania na jego ekspansywność. Masz własne obserwacje w tej mierze? Ja przyznam, że zwykle uwagi na temat ekspansywności roślin, trochę traktuję, jak bajki o żelaznym wilku ;-) Bo w sumie to chyba z połowę roślin można uznać za ekspansywne, a wystarczy w porę wycinać odrosty i po sprawie.
OdpowiedzUsuńMasz rację Krysiu - jedne rośliny odbijają od korzenia inne same się rozsiewają. Miliny mam już pięć lat i jak dotąd nie znalazłam ani jednego odrostu. Czytałam gdzieś, że ostre i bardzo krótkie cięcie (np. po przemarznięciu) powoduje, że milin odbija z korzenia w innych miejscach. Jestem skłonna w to uwierzyć.
UsuńMiłej niedzieli!
Przepiekne pnącze a zwłaszcza te trąbkowate kwiaty;) widze w każdym ogrodzie zakwitły czerwone a tu rarytas- żółte:)i z tego co słyszałam muszą być dwie odmiany posadzone że by sie zapylały ale moi znajomi mają jedną i też pieknie im zakwitł- cud??? Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńW przypadku milinów to nie jest konieczne, kwitną niezależnie od ilości sadzonek. Bardzo się ucieszyłam z tych żółtych kwiatów, teraz altanka będzie bardziej kolorowa!
UsuńMiłej niedzieli Agatko.
Piękna roślina. Napatrzeć się nie mogę.
OdpowiedzUsuńPrawda? Ja też bardzo ją lubię. Serdecznie pozdrawiam.
UsuńZaglądnęłam tutaj z Floga, masz wspaniałego bloga. Będę tutaj częściej zaglądać. Uwielbiam kwiaty, a nie bardzo znam ich nazwy, widzę, że u Ciebie je znajdę. Pozdrawiam - Maryla W.
OdpowiedzUsuńMiło mi Marylko, serdecznie zapraszam!
UsuńPrzesyłam uściski.
Kwitnący milin to prawdziwa uczta dla oczu. Twoje są już pięknie wyrośnięte, więc ta uczta bardzo bogata, ale mój maluch też pokazał pierwsze kwiatki i co ciekawe z mszycami, które go niedawno oblazły poradził sobie bez szwanku zanim zdążyłam go poczęstować chemią. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNo proszę jaka to bezobsługowa roślina! Ja jeszcze nie zaobserwowałam mszyc na milinach ale dobrze wiedzieć. Miłej niedzieli Olu!
UsuńPrzepiękna roslina. Zazdroszczę. Przymierzałam się do zakupu, ale obawiałam się mrozów... Miłego weekendu Ewo
OdpowiedzUsuńTen milin świetnie sobie radzi. Zdarzyło mi się już, że majowe przymrozki zniszczyły pierwsze młode listki ale roślina szybko wypuściła młode. Na zimę zabezpieczam tylko grubą warstwą igliwia. Pozdrawiam Cię Weroniko bardzo ciepło.
UsuńTa roślina - z pięknymi, delikatnymi kwiatami - tworzy wspaniałe pnącze.
OdpowiedzUsuńPnącze w Twoim ogrodzie wygląda bardzo ładnie :)
Dziękuję Haniu. Miłej niedzieli!
UsuńPiękna roślina, podziwiałam ją na Krecie. W swoim ogrodzie go nie mam, ale nie można mieć wszystkiego.
OdpowiedzUsuńMiłej niedzieli Ewuś:)
Nie można Aniu. Szukałam pomysłu na szybko rosnące pnącze przy altance i padło na miliny. Przesyłam buziaczki.
UsuńEwuniu Twój milin zachwyca. Jest przepiekny i ma taki wiele kwiatów. Mój niestety jakoś nie chce kwitnąć. Poczekam jeszcze rok może w końcu się zdecyduje na pokazanie kwiatów. szkoda, bo bardzo lubie to pnacze. Pozdrawiam cieplutko i miłej niedzieli życzę.
OdpowiedzUsuńDoczekasz się Haneczko. Ja też się martwiłam gdy nie kwitł przez pierwsze lata a teraz z roku na rok ma coraz więcej kwiatów. I pojawiły się w końcu żółte!
UsuńCieplutko pozdrawiam.
Ewusiu,
OdpowiedzUsuńmasz rację. Miliny to wspaniałe rośliny. Zachwycił mnie ten w żółtym kolorze.
Milin jest pnączem bardzo szybko rosnącym. Zasadziłam jeden krzew, teraz jest ich kilka.
Pozdrawiam serdecznie:)*
Zawsze na początku niecierpliwie czekamy aż roślina się rozrośnie a potem trudno nad nią zapanować. Miliny przycinam kilka razy w sezonie bo inaczej nie dałoby się w altance posiedzieć. Efekt jest taki, że większość kwiatów jest na dachu i najpiękniejsze widoki mam z okna na piętrze. Przesyłam serdeczności Lusiu!
UsuńMilin jest bardzo piękny, do tego dwa kolory, masz niewątpliwie cudownie.
OdpowiedzUsuńNa początku mojej przygody z ogrodem miałam tę roślinę ale którejś ostrej zimy zmarzła i już nie powtarzałam sadzenia.
Ewciu, ja tak z doskoku u Ciebie bywam, nie mam komputera, dopiero pod koniec sierpnia będzie , a nie zawsze mogę zajrzeć:) Przesyłam serdeczności, Ania.
Wiem Aniu! Miesiąc szybko minie i znów wszystko wróci do normy. Przesyłam buziaki!
UsuńBoże, jak ja uwielbiam milin :) Zazdroszczę Ewuś tych Twoich okazów. U nas jednak Finlandia i milinu nie radzą sadzić wszyscy spece z ogrodniczych sklepów :( Będę podziwiać Twoje trąbeczki.
OdpowiedzUsuńUściski
Bardzo proszę Jolu, będzie mi bardzo miło. Gorąco pozdrawiam.
UsuńMam, zachwycił mnie... ale jeszcze nigdy mi nie zakwitł... Piękny i inspirujący post....
OdpowiedzUsuńZakwitnie Olu, to tylko kwestia czasu. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
UsuńEwuniu mam równiez obydwa miliny i tez tego roku pieknie kwitną...problem jest tylko taki,że pergola jest przy domu i chwytaja sie ścian budynku wczepiając sie tak mocno,że odchodzą potem z tynkiem, musimy od tego roku mocno je przyciąć chyba...ale kwitna pieknie...cieszę sie, że mamy wreszcie cos wspólnego:))
OdpowiedzUsuńTo wspaniale Beatko! Mocne przycięcie to jest rozwiązanie tylko na chwilkę. Po takim cięciu roślina rozrośnie się jeszcze bujniej. Najlepiej jest przymocować przy ścianie kratownicę po której pnącze będzie się pięło nie niszcząc elewacji. Trochę z tym zachodu ale szkoda tynku. Przesyłam uściski.
UsuńTo pięknie, że tak długo kwitnie. Nie miałam jeszcze nigdy tej rośliny. Fajnie, że ją opisałaś. Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńDziękuję Joasiu za odwiedziny i również serdecznie pozdrawiam.
UsuńHa! a ja wczoraj szukałam nazwy tego pnącza:)) Piękne ma te kwiatuszki! muszę koniecznie posadzić w swoim ogrodzie:)
OdpowiedzUsuńCo za zbieg okoliczności! Posadź Gosiu, będziesz zadowolona z efektu.
UsuńCieplutko pozdrawiam.
Beautiful!
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńUwielbiam Twój ogród, Ewo <3 A ode mnie dedykacja: https://youtu.be/zewn6Qnbtss Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Jadziu, za dedykację również - bardzo lubię tą piosenkę!
UsuńBuziaczki.