Obserwatorzy

Szukaj na tym blogu

piątek, 18 sierpnia 2017

Totalna porażka

Witam Was serdecznie.
Wciąż u nas gorąco, bardzo gorąco. Słońce dosłownie parzy skórę a susza sięga zenitu. Niestety podlewanie niewiele pomaga. Co prawda padało ubiegłej nocy ale w wysuszoną ziemię woda wsiąka jak w gąbkę. Wiem, że w wielu częściach kraju ludzie narzekają na nadmiar deszczu i marzą o słońcu, u nas jest odwrotnie. Urlop mi się powoli kończy i niestety planu ogrodowego nie wykonałam. Pracuję trochę wczesnym rankiem i wieczorem, gdy słońce sięga horyzontu. Dużo ostatnio myślę nad zmianami w ogrodzie. Ekstremalne warunki pogodowe skutecznie zweryfikowały moje podejście do ogrodowych spraw. Ten rok to totalna porażka. Najpierw ostra zima, której wiele roślin nie przeżyło, teraz temperatury do których nasze rośliny też nie są przyzwyczajone. Klimat umiarkowany stał się tylko hasłem. Utrzymanie ogrodu w odpowiedniej kondycji jest dla mnie praktycznie niemożliwe. Nie potrafię pracować na słońcu gdy temperatury przekraczają 30 kresek.
Niektóre zakątki ogrodu wyglądają tak:
Paprocie już wycięłam. O nie jednak się nie martwię, zawsze odrastają.
Przez całe lato obserwuję swoje rośliny i to jak sobie radzą z upałem. Te starsze, mocno ukorzenione mają możliwość czerpania wody z niższych warstw. Te, które ukorzeniają się płytko poległy. Ziemia u nas jest mocno piaszczysta czyli przepuszczalna - woda nie zatrzymuje się przy powierzchni. To samo dotyczy kwiatów jednorocznych. Postanowiłam z tych roślin zrezygnować.
Boli bo przez wiele lat ogród pełen był najprzeróżniejszych kwiatów. Uparcie walczyłam o róże i azalie bo to jedne z moich ulubionych kwiatów. Róże zniszczyła zima. Niektóre odbiły od korzenia ale przez upały wciąż wyglądają marniutko. Tak samo stało się z azaliami i różanecznikami. Najpierw chcieliśmy dokupić nowe sadzonki ale gdy słońce przypaliło kolejne azaliowe krzewy zrezygnowałam. Nie mam siły dłużej walczyć z naturą. Tak więc teraz ogród będzie inny, bardziej zachowawczy i bardziej zielony. Myślę jednak, że aż tak smutno nie będzie. Jest sporo kwitnących krzewów, są piwonie i hortensje. Jest też mnóstwo kwitnących bylin. Postanowiłam, przespałam się z tą myślą i zaczynam się przyzwyczajać. Teraz wydaje mi się to logiczne i mądre rozwiązanie. Nie wiem co będzie gdy nadejdzie kolejna wiosna i rozbudzi nowe marzenia ale mam nadzieję, że rozsądek zwycięży. Ciekawa jestem czy Wy też macie takie dylematy?
Koniec smęcenia. Nie będę Was zanudzać zdjęciami przypalonych roślin bo nie cały ogród tak wygląda. Są miejsca i rośliny, które niewątpliwie lubią słońce - nawet to gorące.
Miliny szaleją!
Kompletnie zarosły altankę. W ich kielichach biesiaduje cała masa owadów dając nieustający koncert.
Jedna z zamierających róż jakimś kosmicznym wysiłkiem wydała kwiat.
Jeżówki nieco podsuszone ale jeszcze nie odpuszczają.
Gailardiom upały najwyraźniej nie przeszkadzają.
Różowa Anabelka zmienia kolory.
Biała pobija rekord wysokości i wielkości kwiatów.
Najwyraźniej zaprzyjaźniła się z czerwoną pęcherznicą i próbuje jej dorównać.
Otwierają się pierwsze kwiaty hibiskusa.
Bielą się wilczomlecze.
A poza tym jest zielono, zielono, zielono...no, może trochę żółto.
Miłego weekendu kochani!