Obserwatorzy

Szukaj na tym blogu

czwartek, 30 czerwca 2022

Zielony spacer

 

Gorąco Was witam!

Jest gorąco, nieznośnie gorąco. To dobra nowina dla wszystkich, którzy rozpoczęli wakacje i wybierają się na upragnione urlopy. Z mojej strony jest to jednak radość umiarkowana. Z natury jestem ciepłolubna, prościej mówiąc zmarzluch:) Jeszcze do niedawna upały mi nie przeszkadzały ale z wiekiem najwyraźniej tracę odporność zarówno na niskie jak i wysokie temperatury. W tym roku upały znoszę wyjątkowo źle. Słońce pali niemiłosiernie a gęstym powietrzem trudno oddychać. W odróżnieniu do roślin ja mam gdzie się ukryć:) W ogrodzie widać już pierwsze, słoneczne poparzenia - głównie na trawnikach i na paprociach rosnących w gazonach. Na szczęście w starym ogrodzie jest wiele zacienionych miejsc. Duże rośliny dają go znacznie więcej więc pomimo wysokiej temperatury jest tu przyjemniej niż w domu. Dzisiejszy post jest trochę nietypowy, chcę Was zaprosić na spacer po zielonych zakątkach naszego ogrodu. Często nie zwracamy uwagi na rośliny wyłącznie zielone, traktujemy je raczej jak doskonałe tło do ekspozycji kwiatów. Od wczesnej wiosny polujemy z aparatem na kolorowe cudeńka, zachwycamy się ich wyjątkowością i urodą. Pojawiają się pierwsze kwiaty, potem kolejne - wiosenne, letnie, jesienne. Wyczekane z utęsknieniem zajmują nasze postrzeganie piękna natury bez reszty. A te zielone stoją cierpliwie jak statyści na planie i czekają. Próbują czarować po swojemu - jedne tym, że wystrzeliły w niebo bardzo wysoko, prawie pod chmury. Inne ciekawym kształtem, odmiennym odcieniem liści czy igieł. Wspaniałe, monumentalne i piękne. Mam w ogrodzie wiele takich roślin, większość z nich jest też zimozielona co sprawia, że i zimą zieleń jest tu obecna. Zielone zakątki emanują spokojem, dają poczucie bezpieczeństwa i intymności. Gdy przyjeżdża nasza wnusia wyszukuje sobie w ogrodzie takie właśnie miejsca, nazywa je "schowankami". Lubię się bawić formą w ogrodzie, głównie w prowadzeniu iglaków. Sadziłam je kiedyś bez umiaru bo takie sadzonki łatwo się robi a ciągle miałam wrażenie, że jest pusto na rabatach. Na początku rosły powoli, przycinałam i formowałam, cieszyłam się ciekawymi kształtami. Przyszedł jednak czas, gdy rozrosły się tak bardzo, że zaczęły się do siebie przytulać:) Wrastały w siebie i zajmowały ścieżki. Musiałam zmienić strategię i sposób cięcia. Wiecie jak to jest - brak dostępu światła i powietrza powoduje, że rośliny zaczynają przysychać a takich chochołków mieć nie chciałam. O cięciu i formowaniu pisałam tu wiele razy więc nie będę się powtarzać. Od wielu lat sekator jest jednak moim podstawowym narzędziem pracy w ogrodzie. Przycinam na bieżąco to co koniecznie ale dodatkowo w każdym sezonie wybieram sobie kolejne miejsce do "odmłodzenia" czyli radykalnego cięcia. W tym roku wybrałam jałowce i kuliste tuje na skarpie wzdłuż wjazdu na posesję. O tworzeniu tej skarpy pisałam w poście z cyklu "Jak powstawał nasz ogród". Cięcie tui to nie problem ale jałowce to już konkretne wyzwanie. Przeliczyłam się z siłami i nadwyrężyłam prawą rękę, praktycznie jest niesprawna. Sporo czasu minie zanim odzyskam sprawność i to bardzo mnie martwi. Lewą ręką potrafię wiele zrobić ale sekator w lewej dłoni mi nie działa:) No i plany musiałam zmienić. Cóż, bywa i tak. Ale wracając do zielonych zakątków - w wielu z nich rosną też krzewy kwitnące więc i tu czasem bywa kolorowo. Zakwitają, przekwitają i znów jest tylko zielono. Pospacerujmy trochę:)))

Przed domem dominuje zieleń. To północna strona więc słoneczko dociera tu tylko rano. Jest to najchłodniejsze miejsce, idealne na wypoczynek w upalne dni. Większość podwórka zajmują hosty w kilku odmianach. 

Teraz przygotowują się do kwitnienia ale ich liliowe kwiaty nie zakłócają kojącej zieleni.


Za hostami rośnie rządek kulistych cyprysików, dwie wysokie tuje i rajska jabłonka. W głębi jest też żywopłot z berberysów który jesienią zachwyca piękną czerwienią.
Rajskie jabłuszka już są:)
Tuż przed szklarnią rośnie niewątpliwa gwiazda naszego ogrodu - trzmielina oskrzydlona.
Zapłonie dopiero jesienią, teraz jest zieleniutka. Po drobnych kwiatuszkach pozostały kuliste owocki które z czasem zmienią kolor na pomarańczowy.

Mamy w ogrodzie wiele odmian trzmielin. Jedna z nich rośnie na niewielkiej rabatce tuż przed tarasem. Ma zielone listki z żółtymi paskami i kwitnie:)
Obok niej dwa z niewielu uratowanych przed ćmą bukszpanów.
Kolejna trzmielina rośnie obok rozłożystego, ciemno zielonego jałowca - to krzew w kształcie "buta". Ma biało zielone listki. Przed nim kępka czerwonych floksów więc w tym zielonym zakątku wkrótce pojawi się kolor:)
Nie będę już opowiadać o kolejnych zakątkach bo i tak wyszedł mi dziś elaborat. Większość roślin na pewno znacie więc po prostu pospacerujmy:)))






















Czyż zieleń nie jest piękna? To oczywiście tylko część ogrodowych zakamarków. To rośliny, o które nie muszę się martwić. Mocno ukorzenione radzą sobie z każdą suszą i są schronieniem przed słońcem dla innych roślin. Jedynym problemem jest cięcie bo dzięki odpowiedniemu cięciu są w tak dobrej kondycji. W tym sezonie jednak o cięciu muszę zapomnieć...
Wczoraj przetoczyła się nad nami burza. Denerwowałam się bo w centrum miasta spadł grad i to sporej wielkości. U nas na szczęście gradu nie było, za to deszcz dotarł bardzo konkretny. Pięknie podlało a zbiorniki na deszczówkę znów są pełne:) Ostatnie zdjęcie to taka chwila tuż po burzy:
Dziękuję za każde miłe odwiedziny. W kolejnym poście znów będzie kwieciście i kolorowo. 
Pozdrawiam Was bardzo, bardzo ciepło!


poniedziałek, 20 czerwca 2022

Róże

 

Witam serdecznie!

Dziś będzie o różach:) Postanowiłam uporządkować temat róż w naszym ogrodzie bo ostatnio sporo ich przybyło. Zawsze chcieliśmy mieć róże w ogrodzie, do tematu podchodziliśmy trzy razy. Pierwsza próba to kompletna porażka, jeden sezon radości i tyle. Pomyślałam - ok, miejsce nie to więc spróbuję w innym. Za drugim razem wybrałam rabatę, którą nazywamy "ślimakiem". Było lepiej, krzewy się rozrastały i miały mnóstwo kwiatów. Po czterech sezonach niektóre krzewy zaczęły marnieć i w końcu znikać z rabaty. Dbaliśmy o nie jak należy ale jak widać to nie wystarczyło. Z tej partii do dziś pozostały na ślimaku tylko dwa choć i one nie wyglądają zjawiskowo - trzymam je raczej z sentymentu. I wtedy odpuściłam, najwyraźniej nasza ziemia różom nie odpowiada. Zachowała się też żółta róża o pokroju fontannowym w głębi ogrodu i czerwona róża pnąca przy altance. Niewiele ale dobre i to:) Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że spróbuję po raz trzeci. Dwie duże rabaty przed tarasem były pełne azalii i rododendronów, cieszyły nas kwiatami przez wiele lat. Najwyraźniej jednak nic nie trwa wiecznie - z czasem krzewy zaczęły marnieć. Wtedy właśnie wymyśliłam, żeby w puste miejsca na tych rabatach posadzić róże rabatowe. Wielkokwiatowe rosnąć nie chciały ale rabatowe rosną masowo na miejskich skwerkach, w nieprzyjaznych często warunkach więc może i u nas zechcą. Chciały! Wróciła nadzieja na różane rabatki i powoli pojawiały się nowe odmiany. Jak długo z nami zostaną? Nie wiem ale cieszymy się każdym sezonem. Ten blog jest również moim ogrodowym pamiętnikiem, swoistym archiwum z całą historią ogrodu. Dziś uporządkuję aktualne odmiany rosnących u nas różanych krzewów a przy okazji pokażę Wam sporo zdjęć z różą w roli głównej:)

Zaczniemy od różanej rabatki z prawej strony tarasu bo tu rosną najmłodsze odmiany.

Krzewy na pierwszym planie to sadzonki posadzone jesienią więc są jeszcze niewielkie. Ładnie przezimowały i pięknie obsypane są pąkami. Te sadzonki kupiłam przez internet w szkółce róż i jestem z tego zakupu bardzo zadowolona.
W lewym dolnym rogu tej rabaty rosła kiedyś forsycja, którą prowadziłam jak drzewko o kulistej koronie. Regularne przycinanie z drabiny szybko rosnącej forsycji było już ponad moje siły. Nie było łatwo wykopać kilkunastoletni krzew, zrujnowaliśmy sobie prawie pół rabaty ale jakoś się udało. 
W tym właśnie rogu rośnie teraz różany krzew odmiany Lemon Parody. Jest to angielska róża krzaczasta z mocno herbacianym zapachem. Według etykiety ma kwiaty żółte ale mnie ten kolor kojarzy się raczej z brzoskwinią:) Krzew osiąga wysokość 150-200 cm.



Nieco głębiej krzewik róży rabatowej odmiany Fellowship. Ma przepiękne, pomarańczowe kwiaty i delikatny, subtelny zapach.


Trzeci krzew to róża rabatowa odmiany Old Port o niesamowitym kolorze kwiatów. Nawet nie bardzo wiem jak go określić - może bordowo karmazynowy? Pachnie bardzo intensywnie.



Kolejna różyczka to tegoroczny nabytek. Kupiliśmy ją wiosną na lokalnym ryneczku ale też pochodzi ze szkółki róż. Problem z różami rabatowymi polega na tym, że wielu sprzedawców ogranicza się do do etykiety w stylu: " Żółta róża rabatowa", bez podania konkretnej odmiany. To właśnie jedna z tych sadzonek, przeurocza cytrynka:)


Kolejny krzewik to różyczka rabatowa Queen Elizabeth o różowych kwiatach i pięknym, delikatnym zapachu.
Jest u nas już trzeci sezon. Rozkwita odrobinę później, na razie więc ma same pąki.
Poniżej zdjęcie z ubiegłego roku, żeby było wiadomo jak kwiat wygląda:)
I kolejna nieoznaczona różyczka rabatowa, trzyletnia. Według etykiety jest biało różowa ale wnętrze kwiatu określiłabym raczej jako cappuccino.


Ostatnia rosnąca prawie pod gazonami z paprociami to rabatowa różyczka odmiany Amaretto. Ma różowe, pełne i niezwykle efektowne kwiaty. To również trzylatka.


Na tej rabatce rosną jeszcze cztery krzewy róż rabatowych o czerwonych kwiatach. Mają zupełnie inny pokrój, krzewią się bardzo gęsto a pędy boczne dorastają do 1,5 m. Kwitną bez przerwy do pierwszych przymrozków ale jeszcze są w pąkach. Te sadzonki zrobiłam sama, rośliny macierzyste rosną na rabacie po lewej stronie - zaraz tam zajrzymy bo po drodze mamy jeszcze altankę a przy niej pergola z czerwoną różą pnącą.
To odmiana Glory. Rośnie u nas od września 2019 roku i praktycznie co roku obficie kwitnie.
Niestety nie pachnie i nie powtarza kwitnienia a szkoda:)
To zdjęcia aktualne ale nie jest to jeszcze kulminacja, na razie rozkwitła tylko część pąków.

Przechodzimy teraz na różaną rabatkę po lewej stronie tarasu.
Na tej rabacie nie ma takiej różnorodności, rosną tu dwie róże rabatowe o ciemno czerwonych kwiatach,  jedna o kwiatach żółtych i sześć krzewów jasno czerwonych róż rabatowych o których wspominałam przed chwilą - te mocno krzewiące się:) Wszystkie nasadzenia są z 2018 roku.





Odmian mniej ale za to prawdziwy busz:)
Teraz zajrzyjmy na "ślimak". Tu w samym rogu przed altanką posadziłam krzewiastą różę angielską odmiany Ausmary. Dorasta do 150 cm, ma śliczne, różowe kwiaty i pięknie pachnie.
Posadzona jesienią ubiegłego roku i ładnie przezimowała ale na razie krzewik jest niewielki.


Na "ślimaku" dosadziłam jesienią jeszcze jedną różyczkę rabatową, biało - różową. Na razie ma tylko jeden kwiat.
Ze starych odmian zachowały się tu jeszcze dwie sadzonki, jakimś cudem przeżyły tu od września 2009 roku:))) Pierwsza to wielkokwiatowa Dr Blue o niespotykanym kolorze kwiatów.
Druga to róża czerwona odmiany Mylena.
Wiosną tego roku skusiłam się na jeszcze jedną różę pnącą. To różowa i intensywnie pachnąca róża odmiany Lag. Posadziłam ją przy powojnikowej pergoli bo powojniki rosną u nas słabiutko a duża pergola świeci pustkami. 

I na koniec nasza perełka - piękna, żółta i najintensywniej pachnąca róża odmiany Royal Gold o pokroju fontannowym. Rośnie u nas od września 2009 roku i ma około 2 m wysokości.
Jest to również najtrudniejsza w uprawie róża bo ściąga na siebie wszystkie możliwe szkodniki a chrabąszcze ją po prostu kochają. Może to przez ten zapach?


Nie, to jeszcze nie koniec! Zapomniałam o swoim "kulinarnym" nabytku:) Jest to jadalna róża jabłkowata Karpatia o owocach wielkości małych jabłuszek. Jest całkowicie mrozoodporna i odporna na suszę - podobno:) Rośnie szybko i ładnie się krzewi. Posadziłam ją jesienią ubiegłego roku przy pergoli po starej winorośli, ma tu dużo miejsca więc niech szaleje. 
Przegapiłam sprawę i nie mam zdjęć kwiatów. Były różowe i gdzieś trzy razy większe od typowej, dzikiej róży. Jak na młodziutką sadzonkę owocków jest sporo. Konfitury z tego jeszcze nie będzie ale herbatka na pewno:)
I to już cały nasz różany dobytek. Pielęgnujemy nasze różyczki najlepiej jak potrafimy a każdy nowy kwiat to niepowtarzalna chwila radości. Oby jak najdłużej.
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. A może ktoś znajdzie jakąś inspirację do swojego ogrodu? 
Życzę Wam kochani udanego tygodnia i gorąco pozdrawiam:)