Obserwatorzy

Szukaj na tym blogu

wtorek, 29 czerwca 2021

Pożegnanie piwonii, powitanie róż


Witajcie kochani!
Już po piwoniach:) Generalnie nie kwitną zbyt długo ale w tym roku, pod wpływem wyjątkowo wysokich temperatur ich kwiaty cieszyły nas jeszcze krócej. Kocham piwonie i ich zapach. W naszym ogrodzie czują się dobrze więc mamy ich sporo. Najwięcej krzewów tworzy długi szpaler ale i w głębi ogrodu jest kilka krzewów wolno rosnących a na "ślimaku" królują piwonie chińskie. Te ostatnie nie są tak odporne i nie krzewią się tak mocno jak te w szpalerze. Spodobały mi się bo są inne. Mają pełne,  półpełne lub pojedyncze kwiaty a ich środeczek jest zazwyczaj w kontrastowym kolorze. No i również pięknie pachną. Nie będę się dziś rozpisywać bo o piwoniach pisałam już wiele razy. Po prostu pooglądajmy jeszcze raz bo następne będą dopiero za rok:)
















Miło powspominać ale na pocieszenie mam róże! Sama nie mogę w to uwierzyć. Walczyłam o róże praktycznie od założenia ogrodu. Trudno zliczyć ile różanych krzewów straciliśmy - no nie chciały rosnąć na naszej piaszczystej ziemi. Uchowały się tylko dwa - duży, różany krzew o fontannowych pokroju. Ma duże, żółte kwiaty które bajecznie pachną. Teraz też zachwyca:)


Druga róża, która jest z nami praktycznie od początku to czerwona róża pnąca przy altance. Co roku kwitnie bardzo obficie ale niestety nie powtarza kwitnienia. Pojawiły się już pierwsze kwiaty.

Odpuściłam sobie róże wielkokwiatowe, nie można walczyć z wiatrakami. Przyszło mi jednak do głowy, żeby spróbować z różami rabatowymi. Skoro rosną na rondach i rabatach wzdłuż ruchliwych ulic to znaczy, że muszą być znacznie odporniejsze. I to był strzał w dziesiątkę! Rosną u nas już kilka lat i kwitną aż do jesieni. W tym roku znów dokupiliśmy kilka odmian:) U nas wszystko kwitnie później ale powoli na różanych rabatach robi się kolorowo i pachnąco! 







Na dziś to wszystko. Pozdrawiam Was cieplutko i życzę wszystkim radości z każdego letniego dnia:)






























piątek, 18 czerwca 2021

Gorąco...

 

Serdecznie witam wszystkich kochających naturę:)
Zrobiło się gorąco. Po nieciekawej wiośnie mamy pod dostatkiem słońca i ciepła. No i w końcu ciepłe noce. Najbardziej lubię poranki - przyjemne i rześkie. Doceniam je dopiero teraz, na emeryturze. Wcześniej była to pora w biegu, w drodze do pracy z głową pełną super ważnych spraw do załatwienia.
Teraz mam czas na śniadanie na tarasie, na podziwianie kwiatów w promieniach wschodzącego słońca. 
Jest też druga strona medalu. Kiedyś byłam odporna na wysokie temperatury, teraz jest niestety gorzej. 
Nie będę jednak narzekać, natura pięknie rekompensuje nam takie drobne niedogodności - czaruje coraz to nowymi kwiatami, onieśmiela zapachami i dostarcza coraz to nowych wrażeń. Takich, jak ten nasz piwoniowy szpaler.
Właściwie to piwoniowo irysowy:) Powoli otwierają się kolejne pąki a jest ich w tym roku bardzo dużo. Tą ścieżką można spacerować bez końca, jak one pachną!







Zawsze robię piwoniom mnóstwo zdjęć. Niby takie same a jednak każdy kwiat ma w sobie coś unikalnego:) Irysy wciąż kwitną i jest ich coraz więcej. Rabata zamieniła się w prawdziwy busz.



Do piwonii mam słabość i w ogrodzie jest ich o wiele więcej. Nie wszystkie jednak zaczęły kwitnąć. Lada dzień to się zmieni.
Na liliowcowej rabacie cieszą niebieskie iryski.
Liliowce nigdy nie zawodzą, szczególnie te żółte. Te poniżej lekko ucierpiały. Olbrzymi świerk tak się rozrósł, że jego gałęzie przygniotły biedne kępy.
Wycięłam całe dwa piętra świerkowych gałęzi podnosząc w ten sposób koronę. Ciężka to była praca ale teraz jest znacznie lepiej:)


Na różanych rabatach robi się coraz gęściej od liści i od pąków. Nie mogę się już doczekać kwiatów. Nawet jest już pierwsza, żółta różyczka - to ta plamka w środeczku:)

Po drugiej stronie kwiatów jest nieco więcej.



Mnóstwo pąków ma też żółta róża o pokroju fontannowym.

A w korze kwitną wszędobylskie rozchodniki.
Niebieskie iryski przytuliły się też do perukowca.
W środku perukowca wysiała się dzika róża. Bardzo mi się ten duet spodobał ale w tym roku wypuściła tyle pędów, że chyba trzeba będzie ją wyciąć.

Peruczki kwitną uroczo!
Spójrzcie jak bardzo się rozrosła hortensja pnąca w rogu altanki. W zeszłym roku prawie nie kwitła więc teraz nadrabia.


Zajrzyjmy jeszcze na paprociowisko gdzie pięknie kwitną olbrzymie pęcherznice.
Białymi pomponikami obsypała się żółta pęcherznica.

To nie do wiary ile maleńkich kwiatuszków mieści się w tej niewielkiej kulce a każdy z nich ma jeszcze mnóstwo białych pręcików z czarnym czubeczkiem - no cud natury:)
Jeszcze efektowniej wygląda bordowa pęcherznica.


Mam wrażenie, że to mało doceniane rośliny. Nie wiem czemu bo są piękne i zupełnie bezobsługowe.
Pomiędzy pęcherznicami zaczyna kwitnąć dereń biały.
Niecierpliwie podglądam jaśminowca.
Znalazłam pierwszy kwiat - uwielbiam jego zapach:)
Dziś tyle dla ducha, teraz coś dla ciała:)
Mamy pierwsze pomidorki! Na razie koktajlowe ale jak smakują! 
W szklarni zrobiło się gęsto. Pomidory rosną szybko i ogławiałam je już trzy razy. Jak wcześniej pisałam w tym roku mamy odmianę Saint Pierre. 
Na tym etapie mogę śmiało stwierdzić, że to najlepsza odmiana jaką miałam. Ma grube, mięsiste łodygi i owocuje już od drugiego węzła. Prowadzę je na dwa pędy. Owoców jest sporo, niecierpliwie czekam na degustację.
W warzywniku zielono i pysznie.  Jestem w swoim żywiole bo w końcu mam co "skubać".
Kończę właśnie pierwszą rukolę, drugi siew już wschodzi.
Jest sałata - do wyboru, do koloru i zielona cebulka.
Jest i czosneczek. A z tyłu jarmuż do smoothie.
W drugiej skrzyni botwineczka, koperek i pietruszka.
Na brzegu skrzyni z fasolką szparagową rzodkiewka z drugiego i trzeciego siewu ( pierwszy już zjedliśmy).
Tylko ogórki jakieś oporne, dopiero się ruszyły.
To oczywiście nie wszystko ale nie sposób wszystkiego pokazać:)
Jeszcze tylko moja dzisiejsza kolacja:)))
Miłego weekendu kochani!