Witam wszystkich wiosennie i ciepło.
Powinnam dzisiejszy wpis zatytułować inaczej. Miało być żółto, może nawet złoto ale niestety tak nie jest. Stali bywalcy odwiedzający mój ogród wiedzą, że mamy tu mnóstwo krzewów forsycji. Co roku o tej porze dają fantastyczny pokaz. Od początku istnienia ogrodu nie zawiodły, aż do teraz. W tym roku nie zakwitły. Czytałam na kilku blogach o tym, że forsycje nie kwitną i dziwiło mnie to. To odporna roślina i raczej nie kapryśna. Co się stało, nie wiem. Być może postanowiły odpocząć ale moim zdaniem to przez silne mrozy które uszkodziły kwiatowe zawiązki. Strasznie mi przykro z tego powodu. Pocieszam się jedynie tym, że na gałązkach są już młode listki więc krzewy nie są uszkodzone. W zeszłym roku wyglądało to tak:
W tym roku pojawiło się tylko kilka kwiatuszków przy samej ziemi, gdzie zapewne było najcieplej.
Gałązki mocno obsypane są pączkami i dopiero z bliska dopatrzyłam się, że z tych pączków rozwijają się już zielone listki.
Wielka szkoda. Z każdym dniem widzę coraz więcej szkód, to była na prawdę ciężka dla roślin zima.
Przemarzło nam kilka cyprysików o które tak uparcie walczyłam przez trzy ostatnie lata. Nie jestem pewna czy uda się je jeszcze uratować.
Po raz pierwszy zmarzła wiekowa mahonia.
Na pocieszenie zakwitł maleńki odrost od korzenia.
Mocno przymroziło laurowiśnię choć rośnie w zacisznym i osłoniętym miejscu.
Nawet jeden z dość sporych bukszpanów mocno oberwał z jednej strony, jakby przeszła tędy jakaś mroźna fala.
Przykro jest oglądać tak zniszczone rośliny, które pielęgnowałam przez wiele lat. Większość jest do uratowania ale czeka mnie ostre cięcie.
Postanowiłam, że nie będę już walczyć z naturą i pozostawię w ogrodzie tylko te rośliny, które poradzą sobie z panującymi u nas warunkami. Nie lubię pokazywać takich smutnych obrazków z ogrodu ale strat jest więcej. Zmarzły dwa różaneczniki, straciliśmy kilka azalii i kilka róż - żal serce ściska.
Mimo wszystko przed nami nowy sezon i nowe wzruszenia bo jestem pewna, że i w tym roku będzie czym się cieszyć.
Tak więc uśmiecham się do pierwszych, botanicznych tulipanków,
i do licznych pąków które zawiązały.
Z radością witam każdy nowy kwiatuszek i cieszę się, że jest ich coraz więcej.
Przywitałam się dziś nawet z panem ślimaczkiem, który szukał sobie zapewne czegoś pysznego na śniadanko.
Bo wiosna zawsze przynosi radość i nic nie jest w stanie nam tego popsuć.
Już w następnym poście zaproszę Was na spacer po wiosennych zakątkach ogrodu - serdecznie zapraszam.
Miłej niedzieli kochani!
Ewuniu, jaka szkoda że tyle zniszczeń zima poczyniła z Twoim zaczarowanym ogrodzie, rzeczywiście smutno jest patrzeć na rośliny, które nie poradziły sobie z tegoroczna zimą. Ewcia, to dlatego że w grudniu było dość ciepło, i - przynajmniej u mnie - wszystkie krzewy miały jeszcze soki w gałązkach, nagle zaskoczyła je ostra, styczniowa zima, nie zdążyły ściągnąć soków do korzeni, nie miały pierzynki ze śniegu, więc styczniowy mróz zrobił swoje. Ale myślę że Twoje rośliny będą wypuszczały pomalutku młode pędy od korzeni i powinny się odrodzić, czego Ci życzę z całego serca, Kochana. Tulipanki śliczne, u mnie już przekwitają, ale niestety nie było ich za dużo, teraz kwitną forsycje i magnolia cudownie obsypała się wielkimi, różowymi kwiatami - obłędnie pachnie, czekam na żonkile. Wszystko tak ruszyło po wiosennym deszczu, rośnie w oczach aż miło patrzeć. Ewcia, serdeczne pozdrowienia, moc uścisków i nie martw się, Kochana, myślę że Twój ogród zregeneruje się i w dalszym ciągu będzie zachwycał:-))) Buziaczki
OdpowiedzUsuńTo prawda Halinko ale szkoda każdej rośliny. Podchodzę do nich bardzo sentymentalnie. Mamy tu taki mikroklimat - temperatury zawsze są niższe niż w okolicy. Może sprawia to bliskość lasu i rzeki. Magnolia nie ucierpiała, jej pąki już pękają ale to nieco późniejsza odmiana. Cieszę się z tego co mam, w tak dużym ogrodzie nigdy nie jest pusto i smutno. Szkoda że pogoda znów ma się popsuć.
UsuńPrzesyłam uściski.
Ta zima była fatalna. W Boże Narodzenie 12 stopni na plusie, a w Trzech Króli -25. Masakra. Do tego jeszcze bezśnieżne mrozy... U mnie też widać kolejne uszkodzenia. Część roślin niestety przemarzła. strasznie szkoda Twoich forsycji Ewuniu. Pamiętam jak pięknie wyglądały w zeszłym roku. Ale na pewno odbiją i za rok znów pięknie zakwitną :-) Pozdrowienia z pochmurnych okolic Warszawy, miłego tygodnia!
OdpowiedzUsuńWłaściwie to forsycje nie ucierpiały bo wszystkie gałązki wypuszczają listki, przemarzły tylko pąki kwiatowe. Najbardziej żal mi azalii bo kilka nie da się już uratować. Na pogodę jednak rady nie ma.
UsuńPozdrawiam Cię Andrzejku bardzo ciepło.
Ewuniu, współczuję z powodu strat pozimowych !! Niestety taki właśnie jest nasz klimat...! Ja w tym roku nie zdążyłam z okryciem włókniną i też mam nieocenione straty. Straciłam większość moich ukochanych klematisów, jeszcze nie wiem co z budlejami i sadźcem bo nie wyszły z ziemi...!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie i czekam na kolejne fotki z Twojego cudownego ogrodu !
Mnie też przykro Elu. Moja budleja zmarzła kilka lat temu i nie zdecydowałam się posadzić kolejną. Klematisy odbiły ale nie wiem jeszcze w jakiej są kondycji. To była trudna zima, nic dziwnego że w wielu miejscach są straty.
UsuńJa również pozdrawiam Cię serdecznie i wiosennie.
Ewuniu witaj :) może to czas dla nowych roślinek -może tak sobie to tłumacz. Patrząc na zdjęcia, rzeczywiście zima nie była łaskawa - ale jak widać co rejon to inne warunki. U nas w tym roku zima była wyjątkowo łagodna - dziurawiec jest zielony a zawsze nic po nim nie było, podobnie z innymi delikatnymi roślinkami. Natomiast laurowiśnia u mnie by nie przetrwała. A u mojego Klienta w Gdyni rośnie pięknie od 20 kat i nic jej nie jest. Głowa do gory będzie po prostu miejsce pod nowe nasadzenia. Pozdrawiam :) Piekne tulipanki.
OdpowiedzUsuńMasz rację Agnieszko, dawno nie sadziłam nic nowego więc może spróbuję. Zawsze z pokorą przyjmuję to co niesie pogoda bo i tak nic zrobić się nie da. Mam nadzieję, że ten rok oszczędzi nam chociaż mroźnych ogrodników. Przesyłam serdeczne uściski.
UsuńFaktycznie te roślinki wyglądają jakby potraktowane mrożną falą, szkoda. Ja tak w tamtym roku miałam z tawułą cieszyłam się, że pierwszy raz zakwitnie, a tu przyszedł mróz jednej nocy i po pąkach. Wczoraj opatulałam kwitnące morele na noc. Mam nadzieję , że jakoś się pozbierają roślinki. Kolorów jednak nie brakuje w Twoim ogrodzie Ewuniu :) pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPowoli rezygnuję z roślin, które są wrażliwe na przymrozki. Nie mam niestety czasu na otulanie włókniną, może gdybym robiła to systematycznie nie byłoby tylu strat. Niestety praca zabiera mi większość dnia. Część roślin na pewno uratuję ale i tak szkoda dorodnych egzemplarzy. Dobrze Moniczko, że zadbałaś o morelki. Jestem jednak ciekawa czy robisz to codziennie aż do ogrodników?
UsuńSerdecznie pozdrawiam.
Ochraniam tylko małe drzewa i krzewy te mniej odporne, i tylko wtedy kiedy zakwitają. Też tylko wtedy, kiedy widzę - czuję wieczorem, że będzie mróz w nocy. Mamy z mężem taki zmysł siódmy, że czujemy, nie wiem jak to wytłumaczyć. Też nie wszystko okrywam zbyt dużo wszystkiego mamy. Serdeczności posyłam :)
UsuńDobrze mieć taki siódmy zmysł. Ja dawniej też biegałam i otulałam młode roślinki ale teraz nie mam już siły. Podrosły i muszą sobie radzić same. Buziaczki!
UsuńPrzykro mi z powodu Twoich strat mrozowych.Podobne rozterki miałam parę lat temu gdy temperatura u nas spadła do -32stopni. Zmarzł mi winobluszcz trójklapkowy, który zajmował całą ścianę budynku.Musieliśmy wszystko zdrapywać i malować budynek. Na drugim budynku winobluszcz zajmował cały dach, tez zmarzł.Na wjeździe miałam po obu stronach róże pienne w ilości 16 sztuk, wszystkie zmarzły a rosy 8 lat.Resumując 1/3 roślin mi wymarzła.Tak to już jest z nami ogrodnikami raz śmiech i radość raz łzy.Dobrze ,że zostały nam zdjęcia na pamiątkę.Ciszmy się tym co mamy, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo był rzeczywiście pechowy rok Mariolko, tylko współczuć. Nie da się niestety wszystkiego przewidzieć. Ogród żyje swoim życiem a my jesteśmy raczej do sprzątania i podziwiania. Najważniejsze, że cały sezon przed nami, na pewno przyniesie wiele pięknych dni.
UsuńPrzesyłam serdeczności.
U mnie sporo roślin przemarzło, chyba najbardziej ucierpiały róże pienne i pnące. Sadzimy nowe, więc koszt duży.
OdpowiedzUsuńU nas zmarzły róże wielkokwiatowe, pnąca jakoś się uchowała. Mamy niedobrą ziemię pod róże i nie wiem czy zaryzykuję kolejne sadzonki. Z drugiej strony tak bardzo je lubię! Czas pokaże.
UsuńMiłego tygodnia Basiu.
Ewuś, przykro jest mi czytać tyle smutnych słów :/ Rzeczywiście, może pozostawić tylko te rośliny, które sobie poradzą w naszych warunkach, szczególnie zaś jakieś zomolubne?... A może okrywać jakąś włókniną zabezpieczającą przed przymrozkami?... Nie znam się ale próbuję doradzić, droga Ewuniu.
OdpowiedzUsuńKiedyś okrywaliśmy wiele młodych roślin ale teraz to ponad moje siły. Lata lecą Jadziu, sił ubywa a ogród nadal ma ponad 2000 m2. Muszę go dostosować do własnych możliwości. Natura weryfikuje niektóre moje decyzje i muszę się z tym pogodzić. Pożaliłam się tu trochę ale nie czuję złości, tylko trochę żalu. W końcu wszystko kiedyś przemija.
UsuńŚciskam Cię serdecznie i ciepło.
Witaj Ewuniu. Nic nie poradzisz a ta natura zła... Serce boli ale ja bym poczekala i zrobila sekatorem to co ty wiesz co z sekatorem sie robi. Może pomoże :-) u nas róże mocno oberwaly i kilka straciłam ale mój m zauważyłam ma fiola na ich punkcie i juz sporo ich dosadzil. No zobaczymy co będzie... A każdy kwiatek cieszy oj cieszy zwlaszcza jak się wraca z pracy w niedziele :-( pięknego tygodnia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBędę ratować Agatko, ja zawsze walczę do końca. Ale róż raczej już nie dosadzę, nie chcą u nas rosnąć zbyt dobrze. Za Twoje trzymam kciuki!
UsuńCieplutko pozdrawiam.
Ewuniu z naturą się nie wygra,pewnie że boli jak pielęgnowane przez lata roślinki przestają żyć.Ja nie mam tak pięknego ogrodu jak Ty,ba nie mam wcale ogrodu,tylko parę kwiatków które sobie nasadziłam,lub wysiałam.Nie wiem co będzie z moimi lawendami,ale niektóre wypadły po zimie i pewnie trzeba będzie dosadzać nowe,cóż poradzić...
OdpowiedzUsuńPiękne wiosenne kwiateczki uśmiechają się do nas z Twojego ogrodu.
Buziaki zostawiam :)
U mnie lawenda raczej odbije, już widać co nieco ale pewności nie mam. Wiem Małgosiu, że na pogodę nie można nic poradzić. Trochę ponarzekałam i zabieram się do cięcia - zobaczymy co uda się uratować.
UsuńPrzesyłam buziaczki.
Ewo każdy ogród ponosi straty, choc wiem, jak ciężko przełknąć szkody. Nie wyrzucaj cyprysików. Sama tak kiedyś zrobiłam po mroznej zimie z lawsonami a moja sąsiadka zostawiła, wycinając brązowe części, ale w niewielkim stopniu i po dwóch trzech latach ładnie się odbudowały. Głowa do góry! Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńTak pewnie zrobię. Te cyprysiki zmarzły już raz, cztery lata temu. Po ostrym cięciu w końcu się pozbierały i były już takie ładne. Dlatego tak bardzo mi ich szkoda. Może i tym razem się uda, tylko na jak długo?
UsuńPozdrawiam Cię Weroniko serdecznie i ciepło.
Żal patrzeć na takie spustoszenia. U mnie szczęśliwie chyba nic nie wymarzło, choć długo utrzymywał się mróz bez grama śniegu. Tylko bukszpanowi zżółkły końcówki, ale już prawie tego nie widać. Forsycja kwitnie, magnolia i mahonia też, reszta jeszcze śpi, ale tutaj wiosna przychodzi dobry miesiąc później jak np do pobliskiego Krakowa (mamy trochę górski mikroklimat).
OdpowiedzUsuńA Ciebie czeka rewitalizacja ogrodu - jestem przekonana, że wyjdzie mu to na dobre i będzie jeszcze piękniejszy jak dotąd.
Pozdrawiam :)
Jakoś to będzie Agatko, roślin jest tak dużo że puste miejsca straszyć nie będą. No i może rzeczywiście dokonam kilku zmian.
UsuńMimo wszystko szkoda.
Dziękuję Ci za miły komentarz i gorąco pozdrawiam.
To zima w tym roku mało przychylna dla Twoich roślin. Słabo kwitnące forsycje, to pewnie efekt przemarzniętych kwiatów. U mnie też parę razy się tak zdarzyło. Czeka się cały rok, a tutaj kilka kwiatów. Nic na to nie poradzimy, za rok będzie lepiej. Chyba w 2010 roku też mi przemarzły laurowiśnie, tak mocno, że musiały być przycięte niemalże przy ziemi, a miały z dwa metry wysokości i podobną szerokość. Na szczęście one mają duże przyrosty roczne i bardzo dobrze się regenerują. Twoja decyzja o tym, aby skupić się na roślinach, które sobie radzą u Ciebie, to świetny pomysł. Nie można mieć wszystkiego, a oglądanie zmarzniętych roślin nie jest niczym przyjemnym. Zdjęcia budzącej się wiosny budujące i dające wiarę w to, że wiosna będzie piękna :) Z pozdrowieniami i życzeniami słonecznej, ciepłej pogody przesyła G.
OdpowiedzUsuńPrzez te kilkanaście lat w ogrodzie zdążyłam się już nieco zahartować, bywały różne zimy i różne wiosny. Często wiosenne przymrozki robią więcej szkody niż zima. Ale forsycje bardzo mnie zaskoczyły, tak jeszcze nie było. Dobrze jednak, że zmarzły tylko pąki kwiatowe. Poczekamy na kolejną wiosnę, może będzie bardziej żółta?
UsuńPozdrawiam Cię Grzesiu wiosennie i ciepło.
Ojej Ewuniu wielka szkoda tych wszystkich roślin. Fakt, ze zaskoczona jestem przemarznieciem kwiatow forsycji. Nigdy jeszcze sie z tym nie spotkałam. Inne rosliny i owszemczasem podmarzaja lub calkowicie giną po ostrych przymrozkach. Ten rokbyl dla moich roslinek dość łaskawy choc drobne uszkodzenia zaobserwowałam tu i owdzie. Na pocieszenie tylko tyle, ze wkrotce eksplodują pozostałe rośliny. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńJa też nie przypuszczałam, że forsycja może stracić kwiaty a jednak. Dawno już nie było takich mrozów i pewnie rośliny się odzwyczaiły. Jakoś to ogarnę - przynajmniej mam taką nadzieję.
UsuńPrzesyłam buziaczki!
Szkoda stracić tak piękne rośliny, ale na szczęście będziesz miała nowe;
OdpowiedzUsuńi z tego należy się cieszyć. Pozdrowienia :)
Jeszcze nie wiem Haniu czy będą nowe, spróbuję uratować co się da.
UsuńGorąco Cię pozdrawiam.
Przykro mi Kochana :( Wiem co czujesz, mimo że nie mam ogrodu to wiem ja mi było smutno jak mi umarły oje kwiaty w domu i nie dałam rady ich odratować :( Buziaczi Kochana
OdpowiedzUsuńCóż poradzić Szymciu. Mam nadzieję, że większość roślin odrośnie.
UsuńPrzesyłam uściski.
Przykro patrzeć m te zniszczenia... ale jestem pewna, że Twoja pasja i miłość do roślin... poradzi sobie z nimi i ogród wróci do wcześniejszej świetności...
OdpowiedzUsuńZrobię wszystko co możliwe Dorotko.
UsuńDziękuję Ci za odwiedziny i gorąco pozdrawiam.
Cudnie...bedą zmiany w moim ogrodzie i lubie u Ciebie cos podpatrzyć:)) Pozdrowienia Wielkanocne ślę;)
OdpowiedzUsuńMiło mi Beatko, dziękuję. Ja również życzę Ci radosnych i spokojnych Świąt.
UsuńWitaj Ewuniu. Ta zima była dość mroźna i długa. Takie rośliny jak laurowiśnia u mnie na pewno by nie przetrwała. Przykro ogladać takie zniszczenia. U mnie zmarzły róże (nie wszystkie, mam bezobsługowe) do wysokości kopczyka. Ale już posadziłam nowe, 10 szt róznych rodzajów:) Chora jestem, czy co? Pozdrawiam Ewuniu ciepło i zyczenia zostawiam serdeczne.
OdpowiedzUsuńJesteś niemożliwa Aniu! Mam nadzieję, że nowe róże pięknie Ci zakwitną. Ja chyba sobie odpuszczę bo u nas to walka z wiatrakami. Zajmę się ratowaniem tego co zostało. Nie próbowałam jeszcze z różami parkowymi i trochę mnie kusi, zobaczymy!
UsuńŚciskam Cię serdecznie i wiosennie.
Ja wierzę, że Twój ogród będzie piękny mimo zniszczeń...pozdrawiam wiosennie...
OdpowiedzUsuńDziękuję Basiu, ja też w to wierzę.
UsuńPrzesyłam serdeczności.
Ewuniu, forsycje zawsze mnie zachwycały intensywnością koloru.
OdpowiedzUsuńMoja forsycja w tym roku pięknie się rozkwitła - ale już pogubiła swoje piękne kwiatki i teraz pora ją przyciąć.
Z kolei zauważyliśmy z mężem, że kilka gałęzi bzu obumarło....żałuję bardzo, bo mam takie dwa dość duże bzy z których potem na zimę tych pięknych ciemnych kuleczek, robię soczki do herbatki na przeziębienie.
Mam jednak nadzieję, że z pozostałych coś tam będzie na soczki.
Pozdrawiam ciepło:)
Moje forsycje w tym roku niestety zastrajkowały, pierwszy raz w historii ogrodu. A bzy powoli rozkwitają, na razie wyglądają zdrowo. Kilka gałęzi to jeszcze nie problem, może po prostu przemarzły. Mam nadzieję, że to nie jakaś choroba. Najlepiej usunąć je jak najszybciej. Nigdy nie robiłam soku z bzów, to ciekawostka - muszę coś więcej poczytać na ten temat.
UsuńPozdrawiam Cię Agatko bardzo ciepło.