Obserwatorzy

Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 17 sierpnia 2020

Miliny i róże

 Serdecznie witam!

Dziś spaceru nie będzie ale chcę Was zaprosić do mojej altanki.  Dlaczego? Cóż, kawka w dobrym towarzystwie to zawsze miłe chwile:) Oczywiście nie o kawie będę pisać a o roślinach porastających altankę, głównie o milinach bo to czas ich kwitnienia. Miliny nie należą do moich najukochańszych roślin ale gdy kwitną to bardzo miło się na nie patrzy. Jest to pnącze kontrowersyjne, czasem budzi mój zachwyt a czasem złość. Rośnie bardzo szybko, do 3 metrów w sezonie - to zaleta gdy zależy nam na pięknej, zielonej ścianie. Główne pędy drewnieją i po wielu latach same w sobie są piękną i ażurową ścianą. Wiosną usuwam wszystkie pędy boczne, zostawiam tylko te główne (zdrewniałe). To mnóstwo pracy - konieczna jest drabina bo większość pędów porasta "dach" altanki. Nie jest więc lekko ale tylko w taki sposób można nad milinem zapanować. Młode pędy pojawiają się późną wiosną i dzięki temu roślina nie jest narażona na przemarznięcie - to też zaleta. Na zdrewniałych pędach pojawiają się w końcu młode i zielone gałązki z uroczymi listkami. Zwisają z góry prawie do ziemi i ślicznie kołyszą się na wietrze. Na samiutkim końcu każdej gałązki formuje się bogaty kwiatostan egzotycznych dzwoneczków o intensywnej czerwono pomarańczowej barwie.

Pojedyncze dzwoneczki masowo spadają na ziemię a otwierają się nowe tak więc przez cały okres kwitnienia jest co sprzątać. Spadają mi głównie do wnętrza altanki a pozostawione na dłużej na kostce potrafią zostawić kolorowe plamy więc... sprzątam:) Po kwiatach pojawiają się długie strąki pełne nasion. Pękają a nasionka kiełkują w kolejnym sezonie, to mnie złości. Staram się na bieżąco usuwać strąki ale tych w gąszczu na dachu nawet dojrzeć się nie da. Zresztą nie to jest najgorsze bo młode siewki usuwa się łatwo. Gorsze są te, które wybijają od korzeni. Są tak agresywne, że przebiją każdą powierzchnię więc pojawiają się głównie w żwirowych ścieżkach wokół altany - to złości mnie najbardziej. Nie potrafię się jednak długo gniewać bo chyba ta roślina ma więcej zalet niż wad.

Tak wygląda dziś nasza altanka.

Milinowe dzwonki najpiękniej wyglądają na tylnej ściance altanki, na tle ogromnych liści kokornaku.

To piękna roślina ale trzeba się nauczyć ją pokochać bo ujarzmić ją bardzo trudno:)

Drugą część posta chcę poświęcić naszej różanej rabatce. Robię to systematycznie w każdym poście ale nie mogę się powstrzymać od robienia zdjęć tej rabacie - różane krzewy po prostu szaleją! Zobaczcie proszę sami:

Nic prawie nie wiem o tej odmianie, na opakowaniu pisało po prostu "róża rabatowa czerwona". Uwierzycie, że ta rabata to tylko trzy krzewy? Czerwień kwiatów jest połyskująca i nadal nie znalazłam sposobu na zrobienie im dobrych zdjęć. W początkowej fazie różyczki są całe czerwone.

Z czasem czerwień zdaje się zapadać do wnętrza kwiatu a końce płatków mocno jaśnieją.

Krzewy wyglądają tak, jakby miały kwiaty w dwóch odcieniach. Inne nasze róże straciły już większość liści a te wciąż zielone i błyszczące - prawdziwy cud natury:)

Upały nie ustają ale niewątpliwie lato się powoli kończy. Wiele roślin zaczyna się przebarwiać i stroić w jesienne barwy ale o tym innym razem. Cieszmy się latem póki można.

Serdecznie pozdrawiam!

poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Ogrodowe bajanie :)

Witam serdecznie!
Lubię sierpień w ogrodzie. Po okresie intensywnych zmian nastaje spokój, który zawsze mi się udziela. Nie biegam już od rabaty do rabaty wypatrując co zakwitło a co przekwitło i co trzeba już wyciąć. Przyrosty na roślinach są nieco wolniejsze więc efekty pracy są dłużej widoczne.
Z wiekiem coraz bardziej cenię sobie taki spokój. Fakt, nie muszę się już spieszyć:)
Wieczorami siadam na tarasie i chłonę całe to ogrodowe piękno, trzeba nacieszyć oczy zanim jesień sypnie czerwienią i złotem. Wciąż jest gorąco, dokuczliwe upały utrudniają mi trochę normalne funkcjonowanie dlatego tak bardzo lubię te letnie wieczory. Gdyby jeszcze nie komary:)))
Wczoraj dość długo spacerowałam po zakątkach ogrodu robiąc zdjęcia. Przypłaciłam to wieloma bąblami ale od tego się nie umiera. Oprócz dominującej, spokojnej zieleni kwiatów nadal nie brakuje. Wiele z nich będzie cieszyć do późnej jesieni. Myślę tu głównie o hortensjach. Mam ich kilka ale wszystkie to odmiany bukietowe. Próbowałam z ogrodowymi ale co roku przemarzały. Przesadziliśmy je nawet do donic i zimowały w szklarni ale pewnej zimy i te przemarzły. Odpuściłam, tym bardziej, że jest nam coraz trudniej przenosić ciężkie donice. Za to Anabelki czują się w naszym ogrodzie wspaniale. Biała w tym roku pobiła rekordy w wielkości kwiatów.
Na zdjęciu może tego nie widać więc zrobiłam zdjęcie z dłonią:)
Niewiele mniejsze kwiaty ma Anabelka różowa.
Jej kwiaty powoli bledną ale i tak wyglądają uroczo.
Bujnie rozrosła się też Limonka. Jej kwiatostany mają charakterystyczny czubek i śliczny, jasnozielony kolor.
Krzew rozrósł się tak bardzo, że prawie zagłuszył bordowe żurawki wokół niego.
Niezwykłe to kwiaty, dumne i wprost misternie piękne. Przyciągają wzrok ale to nie ich zapach wabi:) Zapach intensywny, jest wspomnieniem dzieciństwa i babcinego ogródka. To oczywiście zapach floksów:)
Czekałam na lilie ale w tym roku zakwitło niewiele. Miałam ich sporo ale zanikły gdzieś. Może mam w ogrodzie jakiegoś amatora liliowych cebulek?
Niewątpliwym zjawiskiem są kwiaty juki. Z niskiej rozety wyrastają prawie drzewa obsypane alabastrowymi kwiatami. Zawsze patrzę na nie z niedowierzaniem:)
Wciąż nie znalazłam odpowiedniej odmiany powojników, takiej, która obdarowałaby mnie burzą kwiatów. Moje odmiany kwitną ale słabo się rozrastają. Właśnie zakwitł "Błękitny Anioł".
Lubicie hosty? Jest tak ogromny wybór odmian tej pięknej rośliny, że chyba każdy znajdzie coś dla siebie. Zazwyczaj podziwiamy ich piękne, często ogromne liście ale i one mają swoje pięć minut - właśnie teraz.
Kępa ogrodowych słoneczniczków idealnie rozświetla ciemny zakątek.
Muszę też wspomnieć o trawach bo ich szelest słychać przy każdym podmuchu wiatru:)
Miskanty powoli rosną a Zebrina ma już ponad 2 metry.
O sośnie himalajskiej pisałam wiele razy. Jest już potężnym drzewem, rośnie prężnie i szybko. Zdecydowałam się na kolejne cięcie. Pomimo podcięcia dolnych gałęzi drzewo to rozrasta się również na boki. W efekcie zajęła wszystkie ścieżki wokół rabaty. Kolejna korekta jest próbą ukierunkowania wzrostu do góry. Ciężka to była praca ale na jakieś 2 lata będzie spokój, potem zobaczymy:)
Tuż obok dwa świerki Conica - z definicji niewielkie, w praktyce już mnie przerosły.
I jeszcze dereniowe trio, tuż przed cięciem.
A milinowy busz na altance lada moment obsypie się ślicznymi dzwonkami.
Na deser zostawiłam dziś róże:))) Kwitną jak szalone a ja jak szalona pstrykam zdjęcia.
Nie śmiejcie się proszę, to taka moja słabość ale któż nie kocha róż? Każda z nich jest jak małe dzieło sztuki, idealna i bezwzględnie piękna:)
Lubię opowiadać o swoich roślinach, są częścią mojego życia a każda z nich to jakaś sentymentalna historia. Piszę o nich od wielu lat ale mam wrażenie, że co roku odkrywam ich piękno od nowa - to nie może się znudzić. Cieszmy się kochani sierpniem bo ma wiele do zaoferowania. Cieszmy się słońcem i kwiatami bo lato wciąż trwa. Noooo, może tylko w sadzie czuć już odrobinkę jesieni:)
Pozdrawiam Was serdecznie i ciepło!