Obserwatorzy

Szukaj na tym blogu

sobota, 22 września 2018

Ostatnie takie chwile?

Witajcie kochani.
Pierwszy dzień jesieni już jutro ale mam wrażenie, że pani jesień dotarła do nas dzisiaj. W nocy lato zapłakało deszczem na pożegnanie i odeszło. Sobotni ranek był nieco ponury i chłodny. Nie można narzekać bo szybko wyszło słoneczko ale i ono było jakby zamglone a wiatr przyniósł wyraźne zimno. Jestem optymistką i wierzę, że przed nami jeszcze wiele przyjemnych dni ale lato niestety mamy już za sobą. A wczoraj było tak pięknie...
Na tarasie wygrzewał się jegomość w zielonym kubraczku.
Usiadłam w altance starając się zapamiętać swoje ulubione obrazy bo to już ostatnie takie chwile w tym sezonie. Lada moment spadną liście, zieleń zmieni odcień i przekwitną ostatnie kwiaty a my znów będziemy odliczać dni do wiosny.
Altanka to moje ulubione miejsce w ogrodzie. Wciąż jeszcze jest szczelnie porośnięta zielenią. Z "sufitu" zwisają ostatnie kwiaty milinów.
Lubię patrzeć na skrawki nieba pomiędzy liśćmi. Liście milinów są jeszcze zielone ale kokornak już zmienia kolor i zaczyna zrzucać swoje ogromne liście, mam więc coraz więcej nieba :)
Z prawej strony jest niewielki żwirowy placyk otoczony barwinkami. Nasza wnusia nazywa go balkonikiem.
Dalej jest niewielka rabatka z trawami. Wiosną kwitną tu hiacynty, nieco później czosnkowe kule. Z lewej strony tej rabatki królują rozplenice japońskie.
W rogu altanki pnie się czerwieniejąca actinidia.
Wejście do altanki od strony domu prawie całkiem zarosło - z jednej strony przez miliny a z drugiej przez hortensję pnącą.
Patrząc przed siebie też widzę spory fragment ogrodu.
Ten widok psuje tylko stary, rozpadający się dom na sąsiedniej posesji. Smętny to widok i smutna historia. Opuszczony i zaniedbany, chyba niczyj. Czasem nocują tam jacyś bezdomni. Jakiś czas temu ktoś zaprószył w nim ogień. Przeżyliśmy chwile grozy bo pożar był wielki a to przecież tak blisko. Na szczęście strażacy dojechali na czas i opanowali sytuację. Wyleciały wtedy wszystkie okna w tym domu i teraz wygląda jeszcze smutniej.
Patrzę więc sobie trochę bliżej, na ślimak.
Niedawno przycinałam obwódki z żółtej trzmieliny ale jak widzicie już są nowe odrosty. Pozostaną tak do wiosny bo na kolejne cięcie jest zbyt późno. Nie ścinałam też bukszpanów wzdłuż trzmieliny, chcę aby ten szpaler był nieco wyższy od trzmieliny. Ścięłam za to piwonie. Ścięte liście pozostawiam zawsze jako zabezpieczenie kęp.
Ta rabata wygląda już bardzo jesiennie :) Piwonie przygotowane są do zimy, ścięłam też irysy. Może to trochę za wcześnie ale muszę sobie rozkładać prace tak, żeby ze wszystkim zdążyć. Jesienne popołudnia są coraz krótsze a jak odjąć dodatkowo dni deszczowe to niewiele czasu zostaje na przygotowanie ogrodu. Po drugiej stronie ścieżki rosną liliowce. Jak zdążę to również zostaną ścięte przed zimą ale teraz jeszcze kwitną więc szkoda.
W gazonach przed domem mam wiosenne paprotki, odrosły po dwóch tygodniach od ścięcia :)
Kwitną sobie też różyczki parkowe.
Zimowity powoli przytulają się do ziemi.
Kwitną okazałe rozchodniki i gailardie.
I trochę jesiennych obrazków:
Tak było wczoraj :) Jutro deszcz i kolejny spadek temperatury, będę się pewnie uśmiechać do ...kominka.
Miłej niedzieli kochani!

sobota, 8 września 2018

Wrzesień w ogrodzie...

Witam serdecznie :)
Pada dziś u nas od rana. Chwilami gdzieś pomiędzy chmurami pojawia się słoneczko ale natychmiast pojawiają się kolejne chmury i kolejna fala deszczu. Mimo deszczu jest ciepło i przyjemnie, lato wciąż trwa. Wczoraj pozwoliłam sobie na krótki spacer po ogrodzie. Po kilku dniach leżenia w łóżku to prawdziwa przyjemność. Na pozór nic nowego w ogrodzie się nie dzieje, przybywa jednak jesiennej czerwieni i złota. W wielu miejscach jesień już zapukała, poszarzyła liście i rozrzuca je po ogrodzie. Z jesiennych porządków najbardziej nie lubię grabienia liści, to taka syzyfowa praca.
W kilku miejscach ogrodu pojawiły się zimowity.
Czy wiecie, że w starożytności tę roślinę nazywano colchicum? To od krainy u podnóża Kaukazu – Kolchidy. Zgodnie z grecką legendą zimowity zakwitły w tym miejscu globu z czarodziejskiego napoju sławnej Medei, którego kilka kropel upadło na ziemię i przemieniło się w różowo fioletowe kwiaty Ziemowita.
Zimowit to roślina trująca ale należy też do roślin leczniczych. Surowcem zielarskim są nasiona i rzadziej bulwy. Główną leczniczą substancją tej rośliny jest Kolchicyna. Wyizolowana w preparatach używana jest przy reumatyzmie stawowym, skazie moczanowej i nowotworach.
Z zimowitami wiązano dawniej różne zabobony. Jeden z nich mówi, że noszone w kieszeni bulwy zimowita zapobiegają bólowi zębów :)
Jedno jest pewne, nie można im odmówić uroku.
Mamy więc pierwsze zwiastuny jesieni. Jeśli będzie tak piękna jak początek września to jestem "za".
Tak wyglądają wrześniowe zakątki naszego ogrodu. Jest też kilka niespodzianek. Po ostrym przycięciu ponownie kwitną tawuły.
Pomimo suszy różaneczniki zawiązały okazałe pąki.
Po raz drugi kwitną juki.
Po raz trzeci kwitną czerwone floksy.
Są jeszcze kwitnące liliowce,
i rozchodniki okazałe.
Są berberysy ubrane w czerwone korale.
No i na koniec moja ulubienica - trzmielina oskrzydlona.
Miłej niedzieli kochani :)))