Witajcie kochani!
To było pierwsze drzewo posadzone w naszym ogrodzie. Był rok 2005, ogród świecił pustkami, powoli tworzyliśmy pierwsze rabaty. Oczami wyobraźni widziałam ogromne i dorodne rośliny - krzewy i drzewa sięgające nieba.
Zobaczyliśmy ją w pewnym centrum ogrodniczym i od razu skradła nasze serca.
Ta czarująca roślina to sosna himalajska. Sadzonka była dość duża, miała około 1m wysokości i była ładnie ukorzeniona. Zachwyciły mnie jej bardzo długie i o dziwo - miękkie igły układające się na kształt parasolek. To była pokusa nie do odrzucenia, sosenka wróciła z nami do domu.
Jak wskazuje nazwa w stanie naturalnym ta odmiana rośnie w Himalajach i osiąga do 50 metrów wysokości. W naszych ogrodach jednak nie powinna przekroczyć 15 m i to w sprzyjających warunkach. Jej tempo wzrostu jest średnie, po 10 latach powinna mieć około 3m. Czemu o tym wspominam? Mając na uwadze podstawowe wiadomości na temat jej uprawy szukałam odpowiedniego stanowiska w ogrodzie. Wybór padł na rabatę w samym centrum ogrodu. Rabata ta jest w kształcie półkoła o średnicy około 5m. Pomyślałam, że nawet jak drzewo mocno się rozrośnie to spokojnie się zmieści w obrębie grządki.
Po przygotowaniu stanowiska odbyło się rodzinne sadzenie pierwszego drzewa.
Niewiele mam zdjęć z tamtego okresu a te które są mają marną jakość ale zawsze to jakaś pamiątka.
Sosenka zajęła jak widzicie niewielką część rabatki i wyglądała bardzo samotnie więc po obu jej stronach posadziliśmy jeszcze niewielkie tuje, sadzonki własne. Ich żółto wybarwiające się igiełki ładnie kontrastowały z lekko szarą zielenią sosny. Przeczytałam też, że ten gatunek sosny wykazuje niepełną mrozoodporność, lubi stanowiska słoneczne ale osłonięte od wiatru. Martwiłam się więc czy nasza sadzonka nie przemarznie na odkrytym stanowisku. Nic takiego jednak się nie stało.
Drzewko pięknie się przyjęło i systematycznie nabierało objętości. Po trzech latach było już wysokie na ponad 2 m. Zdjęcia poniżej zrobiłam w maju 2008 roku.
Nie mogłam się nadziwić, że tak szybko rośnie! Przecież dopiero po 10 latach miało osiągnąć 3 m.
Na końcach gałązek pojawiały się wciąż nowe miotełki a sosenka pęczniała z każdym miesiącem.
Lipiec 2008:
Widok z drugiej strony:
Końcem lata 2008 roku dolne gałęzie sosny zajmowały już całą szerokość rabaty.
Wiosną 2009 roku przyrostów było już o wiele więcej.
Zaczął się też zmieniać pokrój rośliny - coraz wolniej wzrastała do góry a coraz szybciej wszerz, sąsiadujące z nią tuje zaczęły ją doganiać.
Lipiec 2009:
Rok 2010 - tuje zaczęły się przytulać do sosenki - a może odwrotnie?
Przestało mi się to podobać, już wtedy wiedziałam że ten trójkąt nic dobrego nie wróży. Dolne gałęzie sosny były coraz dłuższe, pokładały się po ziemi. Biedne tujki w miejscach "przytulenia" zaczęły brązowieć i tracić igły, w tych samych miejscach gałęzie sosny jakby dziczały. Przyszedł czas na poważne decyzje - trzeba ciąć. Nie bardzo wiedziałam jak się do tego zabrać. Było już jasne, że roślina nadal będzie się rozrastać na boki i nie ma mowy o uformowaniu z niej stożka. Usunąć te piękne tuje? Mowy nie ma! Znalazłam inne rozwiązanie. Pomimo ostrych protestów męża postanowiłam usunąć dolne piętro sosny a całą resztę stopniowo korygować na kształt ogromnej kuli. Ryzykowne przedsięwzięcie ale innego pomysłu nie miałam. Więc stało się...
W pierwszej chwili o mało się nie popłakałam! To jedno, najniższe piętro to było 2/3 rośliny. W dodatku okazało się, że sosenka ma krzywy pień. Założyliśmy naciąg ale niewiele pomógł.
Pozostało tylko zająć się koroną i odpowiednim cięciem spowodować jej zagęszczenie. Staram się ją przycinać tak, żeby wizualnie zminimalizować krzywiznę. Przycinam krócej gałęzie po stronie w którą roślina jest pochylona.
Rok 2011:
Rok 2014:
Teraz kompozycja wygląda już dość dobrze. Korona tworzy zwartą, gęstą kulę. Opuściłam też nieco dolne gałęzie, co skutecznie ukryło część krzywego pnia. Cięcie przeprowadzamy raz w roku. To prawdziwe wyzwanie - wysoka drabina i długie nożyce. Cieszę się jednak, że roślina nie ucierpiała i wyraźnie polubiła swój nowy kształt. No i tuje uratowałam!
Chciałam Wam na koniec pokazać jak sosenka wyglądała w ostatnim sezonie ale znalazłam tylko jedno zdjęcie na którym widać kawałek dolnej części korony.
Może moje skromne doświadczenia pomogą komuś podjąć trudne, ogrodowe decyzje - wszyscy uczymy się na błędach.
Dziękuję za odwiedziny i serdecznie pozdrawiam.
Masz rację Ewuniu, że czasem musimy podejmować trudne decyzje. Twoją sosnę uratowałaś dzięki uporowi i miłości do roślin. Teraz wyglada znakomicie. W innym przypadku byłaby to już olbrzymich rozmiarów sosna, z którą nie wiadomo by było co zrobić. Pięknie opowiedziałaś "historię jednego drzewa". Mam mały ogród i z takim dylematem spotykam sie każdego roku. Ciąc czy nie ciąć. Czasem szkkoda, bo naturalnie rosnące rośliny bardziej mi odpowiadają, ale niestety nie wszystkie mogą swobodnie rosnąc na tak małym skrawku ziemi. Pozdrawiam Ewuniu ciepluteńko.
OdpowiedzUsuńSpotkałam kiedyś w pewnym ogrodzie sosnę himalajską znacznie starszą od mojej, nie wyglądała ładnie. Miała około 5m ale jej piętra były bardzo szeroko usytuowane. Gałęzie miała bardzo długie ale było ich niewiele. Wtedy pomyślałam, że moje cięcie było słuszne. Teraz muszę tylko pilnować korony.
UsuńMiłego dnia Haneczko!
Przeczytałam i byłam ciekawa końca tej pięknej i zarazem smutnej historii.To była trudna decyzja z tym cięciem ale opłaciło się:)sosna wygląda pięknie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Agatko. Teraz też już jestem zadowolona no i czegoś się nauczyłam. Cieplutko pozdrawiam.
UsuńEwo, już po raz kolejny czytam od deski do deski Twoje porady, tak jakbym miała ogród i mogła skorzystać ze wskazówek :-). Naprawdę, bardzo ciekawie i treściwie opowiadasz o swoich roślinach i ogrodzie, że chyba każdy czyta z uwagą.
OdpowiedzUsuńA sosna przepiękna! Przy okazji sfotografuj, proszę, jej pień - chciałabym zobaczyć korę. Pozdrawiam
Postaram się pamiętać Aniko i zrobię to przy najbliższej okazji. Przez te wszystkie lata w ogrodzie namnożyło się wiele takich historii, stopniowo staram się je opowiadać. Najtrudniej jest wyszukać odpowiednie zdjęcia w katalogach bo jest ich ogromna ilość.
UsuńPrzesyłam uściski.
Kurcze niby mnie ogród nie interesuję , nie uprawiam niczego poza trawą ,a z ciekawością przeczytałam wszystko od dechy do dechy miałam wrażenie że ta sosenka to jakaś żywa istotka , tak fajnie o niej napisałaś.
OdpowiedzUsuńEwuniu piękny jest ten Twój ogród I myślę ze sosenka będzie pięknie rosła skoro tak o nią dbasz.
Pozdrawiam
Każda roślinka w jakimś sensie jest żywą istotką Aniu i tak właśnie je traktuję. Jestem pewna, że gdybyś spróbowała zająć się uprawą roślin to szybko by Ci się to spodobało.
UsuńMiło mi, że zaglądasz do mojego ogrodu! Gorąco pozdrawiam.
Sosna prezentuje się wyśmienicie dzięki Twojej determinacji:) Bardzo wciągający post, niezwykle ciekawie opowiedziałaś historię sosny i te zdjęcia dokumentujące opowiedzianą historię.. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Serdecznie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJest mi bardzo miło i serdecznie dziękuję za ciepłe słowa.
UsuńPrzesyłam pozdrowienia.
Piękna historia. Ja też mam u siebie takie drzewo z historią (jodła koreańska). Swoją drogą dziwny pokrój miała ta Twoja sosna, spotkałam kilka himalajskich, ale zawsze to były duże i wysokie drzewa, a ta wyglądała trochę jak kosodrzewina. Bardzo dobrze zrobiło jej takie uformowanie, nie wiem czy odważyłabym się na taki krok. Teraz wygląda naprawdę pięknie, jeszcze z tymi funkiami u nóg :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ewuniu cieplutko :)
Myślę, że gdyby nie cięcie dziś sosna też byłaby ogromnym drzewem. Koreankę też mam, pięknie rośnie i na razie nie zamierzam jej ciąć ale i na nią kiedyś przyjdzie pora.
UsuńFunkie o dziwo świetnie się czują wśród igliwia.
Pozdrawiam Cię Agatko bardzo ciepło.
Koreanki nie zamierzałam ciąć. Zadbał o to kozioł (sarny), ale to bardzo żywotna bestia i dała sobie radę. Może kiedyś opiszę jej historię.
UsuńTo dopiero przygoda, chętnie o niej poczytam!
UsuńTwój ogród jest cudny o każdej porze roku. Drzewo z historią - wow! Serdecznie pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńDziękuję Basiu i również serdecznie pozdrawiam.
UsuńNieraz roslina czeka na naszą pomoc,piękna historia i cudowny ogród,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję Sikorko i przesyłam serdeczności.
UsuńPrzepiękna sosna! Uwielbiam je. Szkoda, że u mnie jest tak dużo cienia, bo też chętnie bym ją posadził :) Serdeczności Ewuniu!
OdpowiedzUsuńU Ciebie Andrzejku pięknych drzew nie brakuje za to u mnie wciąż brakuje cienia. Serdeczności!
UsuńAleż pomysłowa i odważna jesteś Ewuniu. Sosna cudnie rośnie, śliczna jest. Serdeczności :)
OdpowiedzUsuńDługo miałam opory do cięcia ale teraz wiem, że rośliny bardzo to lubią.
UsuńPozdrawiam Cię Moniczko bardzo ciepło.
Podobają mi się miotełki z igiełek !! Ewuniu, podjęłaś odważną decyzję ale się opłacało ! Sosna po cięciu wygląda wspaniale, wygląda jakby dostała wyjątkowych chęci do życia !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Tak Elu, zdecydowanie odżyła i bardzo zagęściła koronę. Szkoda tylko, że od początku nie prowadziłam jej na pniu - może nie byłby taki krzywy.
UsuńGorąco pozdrawiam.
Sosna pięknie się prezentuje. To jest wyłącznie Twoja zasługa.
OdpowiedzUsuńW ten ogród wkładasz nie tylko ogrom pracy ale całe swoje serce.
Oglądając programy ogrodnicze zachęcają do cięć bo to przynosi wspaniałe efekty.
Pozdrawiam serdecznie:)
Dziękuję Lusiu. Teraz wiem, że cięcie w ogrodzie to podstawa i nie mam oporów.
UsuńPrzesyłam serdeczności!
Ewunia, też by skradła moje serce ta sosenka, ale potem bym płakała razem z Tobą- teraz wydaje się być ok. Pozdrawiam cieplutko :)))
OdpowiedzUsuńJest ok Jadziu choć długo się martwiłam czy jej nie stracę.
UsuńJa też cieplutko Cię pozdrawiam.
Podziwiam Cię za odwagę! Jestem co prawda zwolennczką cięcia i przycinania, ale to było niesamowite wyzwanie, z którgo wyszłaś zwycięsko. Piękna sosenka wyszła, ale głownie dlatego, że masz wielkie serce do roślin (i pewnie nie tylko do nich...) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńWszystko dlatego, że szkoda mi było tuji przenosić. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło!
UsuńPrzesyłam uściski.
Ewuniu, świetnie uformowałaś sosnę. Ale jej przycinanie to nie lada wyzwanie! Niewygodna, ciężka praca.Ale chyba warto się poświęcić, skoro tak pięknie wygląda. Ja też przycinam sosny, miały być karłowe, ale rosły w górę, niezbyt to ładnie wyglądało. Co roku, w czerwcu (już 15 lat) urywam im do połowy przyrosty. Zagęściły się, są niższe i ładniejsze:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Juz czuć wiosnę, ptaki inaczej śpiewają... Chyba, że znów będzie zima:)
To dobry pomysł Aniu. Nasze sosny też już bardzo duże i z ciężkim sercem zaczynam je powoli przycinać.
UsuńCzy zima wróci? Myślę że tak, choć wolałabym już wiosnę.
Przesyłam buziaczki!
Ewa ilekroć patrzę na twój ogród zazdroszczę tej miłości do roślin, ja też kocham roślinki ale gdyby same się pielegnowaly kochałam by je bardziej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak to niestety nie działa Zosiu choć ja też nie miałabym nic przeciwko temu, żeby pracy było troszkę mniej. Ale i tak nie mogę się już doczekać wiosny. Przesyłam uściski.
UsuńNiesamowite, jak to wszystko szybko rośnie :-)
OdpowiedzUsuńA ja myślę, że to czas tak szybko leci.
UsuńDziękuję Ci za odwiedziny i serdecznie pozdrawiam.
Długie igły to największy urok tej sosny. Wspaniale wygląda :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście! I pięknie się rozkładają - jak małe parasolki.
UsuńPozdrawiam Cię Haniu bardzo ciepło.
Śliczna sosna. Szkoda, że nie mam juz miejsca w ogrodzie. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńOna rzeczywiście potrzebuje mnóstwo miejsca, sama się o tym przekonałam. Miłego weekendu Weroniko!
UsuńEwo! Pięknie to opisałaś! Widać pełną fascynację ale też i pełną odpowiedzialność za ogród i to, co się w nim znajduje:) Własnie znalazłam się tutaj u Ciebie na drugim blogu, bo sama zaczęłam prowadzić ogród od 1,5 roku, dopiero wszystko nasadzam, robię rabaty, sadzę iglaki, mam 277 tuji dookoła działki (o tak! :) i na pewno będę tu często zaglądać i podglądać jak pięknie u Ciebie ogród rozkwita:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Miło mi Sylwio, serdecznie zapraszam.
UsuńNasz ogród ma już 12 lat ale dobrze pamiętam jak trudne były początki. Chętnie i ja będę zaglądać do Ciebie i obserwować postępy w urządzaniu ogrodu. Serdecznie pozdrawiam.
Ta sosenka to moje marzenie od wielu lat, niestety, mam na nią za mały ogród:(
OdpowiedzUsuńPiękna historia, słuszna decyzja, chociaż ja chyba przesadziłabym tuje by wyeksponować jej piękno, ale moje decyzje nie zawsze są trafne hehe.
Pozdrawiam Ewuś:)
Moje też nie Aniu, trudno uniknąć błędów. Nie miałam miejsca dla tui więc musiały zostać. Rosły u nas "od gałązki" i mam do nich ogromny sentyment.
UsuńJa również pozdrawiam Cię bardzo ciepło.
Miałaś świetny pomysł z obcięciem dolnych gałęzi. Teraz wygląda znakomicie! Jest to "widokowa" roślina. Myślę, że przycinasz im młode przyrosty i podziwiam Cię bo to ciężka praca na drabinie! U mnie kosodrzewiny mają po 2 m urywam im przyrosty. Powinnam robić syrop sosnowy. Krzywy pień nie pasował do Waszego ogrodu, natomiast ja bym bardzo się cieszyła, bo lubię krzywe drzewa. Nawet przyginam do ziemi aby krzywo rosły:) Ale mój ogród w typie naturalistycznego, więc pasuje. Wasz pięknie ułożony. Ze zdjęć widać jak powstawał. Teraz wszystko bardzo urosło. Ogród jest piękny!!!
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam Cię Ewuniu. Dziś u nas śnieg i lekki mrozik ze słońcem. Idę ciąć owocowe drzewa:) Może pobawię się też w szczepienie, bo w lutym już można:) Buziaki.
Budowle ogrodowe, takie jak fontanny czy oczka wodne, mogą dodać Twojemu ogrodowi niepowtarzalnego uroku. Woda wprowadza do ogrodu życie i dynamikę, a jej szum działa relaksująco. Jak zbudować taką strukturę w swoim ogrodzie? Odpowiedzi szukaj na stronie https://ogrodolandia.pl/budowle-ogrodowe. Pamiętaj, że budowa fontanny czy oczka wodnego wymaga odpowiedniego planowania i realizacji.
OdpowiedzUsuńMasz piękne drzewka
OdpowiedzUsuń