Obserwatorzy

Szukaj na tym blogu

piątek, 30 stycznia 2015

Jak powstawał nasz ogród - wgłębnik

Witajcie kochani.
Dziś ciąg dalszy opowieści o naszych ogrodowych zmaganiach. Tym razem chcę Wam pokazać jak powstał wgłębnik w górnej części ogrodu.
Wgłębnik jest miejscem przeznaczonym na ognisko. Ma kształt okręgu o średnicy około 4 m. Bardzo chciałam mieć miejsce w którym można będzie posiedzieć przy ognisku. Jego budowę zaplanowaliśmy zaraz na samym początku, w roku 2005. Zostało wyznaczone miejsce w górnej części ogrodu. Trochę daleko od naszego domu ale i od domów sąsiadów, żeby nikomu dym nie przeszkadzał.
Niestety z tamtego okresu mam tylko kilka zdjęć nie najlepszej jakości i w formie papierowej. Zeskanowałam je ale efekt jest bardzo marny. Mimo wszystko pozwolę sobie je pokazać.
Zaczęliśmy od wytrasowania ogromnego okręgu, którego brzegi zaznaczyliśmy piaskiem i zaczęło się wielkie kopanie.
W tym miejscu ziemia była dość dobra więc przewoziliśmy ją na inne, powstające wtedy rabaty. W tamtym czasie robiliśmy jednocześnie w wielu miejscach w ogrodzie więc kopanie szło dość wolno, praktycznie do końca sezonu.
Rok 2006 - "dziura" już wykopana.
Postanowiłam brzegi wgłębnika zabezpieczyć murkiem. Kamienia było u nas pod dostatkiem, wciąż wyciągaliśmy go z ziemi. Mogę się tutaj pochwalić, że własnoręcznie zbudowałam cały murek. Układam kamień na kamieniu przez kilka miesięcy - oczywiście "z doskoku". Nie jest to suchy murek, z uwagi na jego wysokość byłoby to zbyt ryzykowne. Mąż robił beton i donosił mi wiadrami a ja układałam.
Rok 2007:
Jak widzicie spory kawałek już zrobiony. Jednocześnie powstała duża rabata wokół wgłębnika. Posadziliśmy na niej największe krzewy chcąc uzyskać efekt zielonej ściany. Większość z nich rośnie do dzisiaj i osiągnęła już spore rozmiary. Są tu między innymi ogromny dereń, magnolia, pigwowiec, jaśminowiec, bez i laurowiśnia. Dosadziliśmy też żółtą i czerwoną pęcherznicę i olbrzymią hortensję. Przy samej krawędzi wgłębnika nasadziłam paproci. Zadomowiły się tu wspaniale i zupełnie nie przeszkadza im dym z ogniska.
Rok 2008 - murek już skończony!
Pomiędzy paprociami ułożyliśmy duże korzenie, wyglądało to bardzo fajnie.
Powierzchnię wgłębnika postanowiliśmy wysypać żwirem bo szybko zarastała chwastami. Żwir wysypaliśmy na odpowiedniej macie.
I to właściwie koniec historii. Murek trzyma się nieźle, rośliny wokół porosły tworząc uroczą zieloną ścianę.
Jest to bardzo zaciszne, osłonięte od wiatru miejsce w którym miło posiedzieć. Ma już swoją historię złożoną z wielu wspomnień - tu często spędzamy czas z rodziną i znajomymi.
Przy ognisku można posiedzieć nawet w chłodne wieczory, czasami do późnej nocy.
Nie mogę się już doczekać rozpoczęcia sezonu. Tymczasem widok za oknem jest taki:
To zdjęcie zrobiłam około godziny 15. Wtedy to lunął ulewny deszcz który po 15 minutach zamienił się w prawdziwą śnieżycę. Od tamtej pory sypie bez przerwy. Jakie to szczęście, że dzisiaj piątek!
Życzę Wam kochani wspaniałego weekendowego wypoczynku.

czwartek, 22 stycznia 2015

Jak powstawał nasz ogród - skarpa wzdłuż wjazdu

Witajcie kochani.
Dzisiaj zapraszam na kolejną opowieść o naszych zmaganiach w ogrodzie. W poprzednim poście opisałam historię powstania ślimaka. Dziś chcę Wam opowiedzieć o powstaniu skarp wokół wjazdu.
Wjazd na posesję otoczony jest skarpami z dwóch stron. Z jednej strony skarpa zaczyna się przy bramie, biegnie szerokim łukiem do garażu i dalej wzdłuż całego domu. W najwyższym puncie przekracza wysokość 3 metrów.
Z drugiej strony jest znacznie niższa i krótsza - od bramy do garażu.
Tej skarpie poświęcę jednak osobny wpis.
 Jak pamiętacie jesienią roku 2007 zrobiliśmy wjazd na posesję.
Wymagało to wybrania ogromnej ilości ziemi. Wokół placu powstały ogromne i dość strome skarpy. Właściwie na początku były to pionowe urwiska, niestety tego widoku nie uwieczniłam na żadnym zdjęciu. Była późna jesień a my koniecznie chcieliśmy choć częściowo zabezpieczyć brzegi tego urwiska. Uformowaliśmy więc skosy tworząc jednocześnie w połowie wysokości skarpy ścieżkę. Nie było innej możliwości pracy w wyższych partiach.
Okazało się, że dość płytko pod powierzchnią naszej działki jest skała. Razem z ziemią koparka wybrała więc sporo naturalnego surowca, który posłużył nam do zabezpieczenia brzegów skarpy.
Na samym dole ułożyliśmy suchy murek z największych kamieni. Te drobne posłużyły do utwardzenia ścieżki. Jeszcze tamtej jesieni pojawiły się pierwsze nasadzenia. Zależało nam na szybkim zadarnieniu skarpy. Na samej górze w rządku posadziliśmy dwa rodzaje jałowców - płożące i o wzniesionym pokroju - na przemian. Pod nimi, w połowie górnej części rządek sadzonek irgi płożącej. Dolną część skarpy obsadziłam niezliczoną ilością sadzonek barwinka w dwóch odmianach - z zielonymi i biało zielonymi listkami.
Wielkość skarpy najlepiej widać na zdjęciu zrobionym z okna na piętrze.
To zdjęcie zrobione na początku maja roku 2008. Jak widzicie skarpa przeżyła pierwszą zimę bez większych uszkodzeń. Najgorsze było to, że nie mogliśmy posunąć się dalej z pracami bo skarpa biegła wzdłuż miejsca w którym miał stanąć garaż.
9 czerwiec 2008:
Młode roślinki obkładaliśmy kamieniami żeby choć troszkę ułatwić sobie podlewanie a miejsca nad kamieniami obsadzałam różnymi rozchodnikami żeby powstrzymać osuwanie się ziemi.
Na samej górze skarpy nasadziłam też dość gęsto aksamitek z nadzieją, że gdy przyjdą deszcze to taki szpaler powstrzyma wypłukiwanie ziemi. Nie powstrzymał...
15 lipiec 2008 - rozpoczęła się budowa garażu i nadeszła "pora deszczowa":
Po każdym deszczu ziemia spływała na dół zamulając moje starannie ułożone ścieżki. Nie lubię narzekać ale wtedy moja cierpliwość została wystawiona na ciężką próbę. Trudno zliczyć ile razy wybierałam wypłukaną ziemię i od nowa układałam ścieżkę. 
13 sierpień 2008 - widok skarpy po kolejnym deszczu:
Roślinki na skarpie pomału się rozrastały, najszybciej chyba barwinki. Do samej jesieni regularnie, po każdym deszczu naprawiałam skarpę i czyściłam zamuloną ścieżkę. W pustych miejscach dosadzałam kolejne kępki różnych roślin żeby związać jak najwięcej ziemi. Pojawiły się tu szybko rosnące kępki floksików, białe fiołeczki, posłonek, przetacznik kłosowy i niezliczone ilości rojników. 
11 kwiecień 2009:
Ja widzicie kolejna wiosna na skarpie rozpoczęła się od zamulonej ścieżki do posprzątania. Mimo to z radością obserwowałam jak pięknie rozrastają się posadzone rośliny. Wszystkie pięknie przezimowały.
28 kwiecień 2009:
Zakwitły floksiki. posłonki i białe fiołki tuż przy kamieniach. Barwinki wypełniły już większą część dolnej części skarpy. Poczułam się trochę rozczarowana bo okazało się, że te odmiany nie kwitną. Tej wiosny popełniłam też błąd - już wtedy powinnam przyciąć barwinki na płasko. Niestety ziemia osuwała się nadal co wyraźnie widać na zdjęciu.
Ponieważ budowa garażu była już zakończona mogliśmy się już zająć formowaniem dalszej części skarpy biegnącej pomiędzy domem i garażem. 
15 lipiec 2009:
Pojawił się kolejny pomysł za zatrzymanie spływającej z ogrodu wody. Wzdłuż górnej krawędzi skarpy, tuż przy granicy kamiennej ścieżki wkopaliśmy dość szerokie obrzeże. To był dobry pomysł, szkoda że nie zrobiliśmy tego zaraz w pierwszym roku. Obrzeże to jest do dnia dzisiejszego ale zupełnie go już nie widać. Przy obrzeżu nasadziłam szpaler drobnych funkii, niestety nie przyjęły się.
Przy bramie wjazdowej ziemia osuwała się najbardziej. W dodatku na skarpie zaczęły rosnąć chwasty tak więc bez przerwy było tu coś do zrobienia. 
9 wrzesień 2009 - w końcu udało nam się zagospodarować całą skarpę.
Wzdłuż domu skarpa w końcu została uformowana.
Szeroka ścieżka między domem a skarpą została wyżwirowana. Mąż wkopał od góry krawężniki oddzielające a ja nasadziłam roślin. Wzdłuż górnej krawędzi posadziłam szpaler tui strzelistych. Były wtedy malutkie, około 40 cm. Poniżej analogicznie do dużej skarpy wsadziłam barwinki. Chciałam żeby ta część była po prostu zielona, a właściwie zimozielona. Mąż zrobił też schody - jedne na końcu tej żwirowej ścieżki a drugie prowadzące wprost z podjazdu do wejścia na taras.
Po obu stronach schodów wsadziliśmy iglaki - rozłożyste żywotniki, zielone cyprysiki i kosodrzewiny. 
Udało się też obsadzić pozostałą część skarpy do schodów. Różnica jak widać jest kolosalna i trzeba było długo czekać aż dosadzone jałowce podrosły.
To był bardzo pracowity sezon ale byliśmy z siebie na prawdę dumni.
14 maj 2010:
Wszystkie wsadzone roślinki pięknie przezimowały. Iglaczki zaczęły wypuszczać młode gałązki a barwinek szybko się rozrastał.
27 sierpień 2010:
Część skarpy zagospodarowana jako pierwsza zarosła już całkowicie. Jałowce szybko się rozkrzewiały a irga pokryła resztę skarpy. Tego lata nie obyło się bez pierwszego cięcia na skarpie. Natomiast fragment obsadzany poprzedniej jesieni niestety nadal się osuwa (część po prawej stronie zdjęcia) i zamula ścieżkę. Barwinki zaczęłam już ciąć na płasko.
Wzdłuż domu też trochę się zagęściło. Nie mogłam się powstrzymać żeby w puste miejsca nie wsadzić trochę kwiatków jednorocznych.
Kolejna zmiana nastąpiła we wrześniu kiedy to dostaliśmy w prezencie od mojej mamusi 15 sadzonek kulistych tui. Posadziliśmy je wzdłuż górnej krawędzi skarpy.
Bardzo mi się ten pomysł spodobał, ładnie kontrastowały na tle ciemnej zieleni jałowców.
Teraz pozostało już tylko czekać aż rośliny odpowiednio się rozrosną.
Rok później - sierpień 2011:
Skarpa jest już prawie całkiem zielona i coraz mniej widać różnice pomiędzy jej częściami. Deszcz już mnie nie stresował bo ziemia się przestała osuwać.
Tuje wzdłuż domu mają już ponad metr wysokości, barwinek pokrył większość powierzchni a rośliny przy schodach zaczynają mieć ciasno. Coś mnie wtedy podkusiło i pomiędzy barwinkiem, w połowie wysokości skarpy wsadziłam trzy własne sadzonki pigwowca. Trochę tego żałuję ale wiosną jak zakwitną wygląda to fantastycznie. Dodatkowo wzdłuż krawężnika posadziłam rządek czerwonych rozchodników - trochę dla kontrastu a trochę po, by chwasty mniej rosły.
3 czerwiec 2012:
Jak widzicie skarpa jest już całkiem zielona. Dotąd walczyłam z osypującą się ziemią, teraz przyszedł czas na ostre cięcie i świadome prowadzenie szybko rozrastających się jałowców.
Wzdłuż domu też zrobiło się już gęsto i zielono. Tuje strzeliste bardzo podrosły i zmężniały.
10 sierpień 2012:
Najlepiej skarpa wygląda z góry. Zobaczcie jak ładnie rozłożyły się jałowce. Tuje kuliste systematycznie przycinane zaczęły się zagęszczać a cięty na płasko barwinek w końcu wygląda estetycznie.
A poniżej ciekawostka, zdjęcie z 14 grudnia 2012 r:
a to zrobione 29 grudnia 2012 czyli około dwóch tygodni później:
Tu właściwie mogłabym opowiadanie zakończyć. Na skarpach nic nowego się już nie wydarzyło. Rośliny żyją sobie swoim życiem a ja co roku mam coraz więcej cięcia. 
Na koniec rzut oka na skarpy z ubiegłego sezonu:
Marzy nam się jeszcze żeby kiedyś wyłożyć wjazd kostką a kamienny murek zastąpić ładną palisadką. To jednak kosmiczny wydatek i nie jestem pewna czy nam się uda. 
Jestem zadowolona z efektu skarpy, każdego kto do nas wjeżdża wita wysoka ściana pięknej zieleni. 
Serdecznie dziękuję za odwiedziny i cieplutko pozdrawiam!


piątek, 16 stycznia 2015

Wiosenne tęsknoty

Witam wszystkich bardzo ciepło.
Ostatnie dni bynajmniej nie były zimowe. Wysokie jak na styczeń temperatury, słoneczko i powietrze pachnące wiosną. Niestety, popołudnia są jeszcze krótkie i nie miałam kiedy zajrzeć do ogrodu. Słoneczko mogłam oglądać tylko z okna biurowca. Dziś, korzystając z wolnego dnia mogłam w końcu wybrać się na obchód. Na kilku blogach czytałam już o wychodzących z ziemi tulipanach, byłam ciekawa jak to wygląda u nas. Poczułam się wspaniale - słoneczko przygrzewało, wiatr lekko kołysał kępami traw a ptaki hałasowały gdzieś w zaroślach. Bardzo mi tego brakuje i mam nadzieję, że wiosna w tym roku nie każe długo na siebie czekać.
U nas wiosenna wegetacja jeszcze się nie zaczęła. Niektóre roślinki są nieco pobudzone, jakby niezdecydowane czy to już czas ale większość jeszcze uśpiona. A tulipany - tylko w jednym miejscu zauważyłam maleńkie dzióbki wystające z ziemi. Ale to dobrze, podobno zima ma wrócić początkiem lutego.
Zrobiłam oczywiście mnóstwo zdjęć, zapraszam na wspólny spacer.
Forsycje są pięknie obsypane pączkami ale to przecież one jako pierwsze wniosą do ogrodu bajeczne, złote barwy.
Na leszczynie Contorta dyndają wdzięcznie długie kotki.
Wygląda to bardzo dekoracyjnie.
W kępkach goździków można wypatrzeć już młode, zielone listki.
Na tych młodych listkach zauważyłam połyskujące w słońcu kropelki rosy.
A to mahonia, która tylko czeka żeby ubrać się w swoje żółciutkie korale.
Młode listki zauważyłam też w kępkach firletek-smółek.
Skalniak z daleka wygląda jeszcze smętnie ale wystarczy przyjrzeć się z bliska żeby zauważyć, że maleńkie roślinki też mają dość zimy.
Zajrzałam też do piwonii drzewiastej i znalazłam kilka sporych już pąków.
Obiecująco wyglądają różaneczniki i azalie:
Poniżej kokornakowa ścianka altanki, nawet bez liści wygląda fajnie.
I jeszcze kilka zdjęć ogólnych z różnych miejsc w ogrodzie:
Gospodarskim okiem zauważyłam też okropny bałagan na rabatach. Widać jak bardzo buszowały tu ptaki i koty. Wszędzie porozrzucana jest kora i leżą powyrywane rojniki.
Co roku jest tak samo i nie wiem które to stworzonka tak bardzo nie lubią rojników?
Na koniec chcę się Wam pochwalić naszą szklarenką:
Mąż montował ją późną jesienią i wnętrze nie jest jeszcze całkiem zagospodarowane, zdążył zrobić tylko krawężniki i ścieżkę. Bardzo się cieszę z tej szklarenki, po raz pierwszy nie musiałam kopcować swoich sadzonek, wystarczyło je tylko poustawiać w środku.
Ulokowaliśmy tu też azalie japońskie i hortensje w donicach.
Nie mogę się już doczekać wiosny. Zaczęłam już planowanie i lada moment pewnie zamówię nasionka warzyw. Może ktoś z Was podpowie mi jakąś wypróbowaną i niezawodną odmianę pomidorów do szklarni? Dotychczas miałam tylko gruntowe a odmian szklarniowych jest tak wiele, że nie mogę się zdecydować. Będę bardzo wdzięczna za pomoc.
Dziękuję za odwiedziny i życzę Wam miłego weekendu!