Obserwatorzy

Szukaj na tym blogu

piątek, 27 maja 2016

Kropla deszczu czyni cuda

Witajcie kochani.
Dziś witam Was pierwszą garstką tegorocznych jagódek.
To oczywiście jagoda kamczacka, na borówki amerykańskie trzeba jeszcze trochę poczekać.
Doczekałam się w końcu upragnionego deszczu. Kropla w tytule to taka przenośnia, padało solidnie całą noc! Teraz rośliny wyglądają wspaniale a ogród rozkwitł kolejnymi niespodziankami.
Już z daleka zauważyłam, że piwonia majowa kwitnie.
Są też kwiaty na piwonii chińskiej Twin Beauty.
Kocham piwonie. W roku 2012 dokupiłam do kolekcji kilkanaście odmian piwonii chińskich w różnych kolorach. Kilka sadzonek nie przeżyło a te które się przyjęły potrzebowały sporo czasu na klimatyzację. Niektóre jeszcze nie kwitły ale czekam cierpliwie bo krzewy są dorodne. Może w tym się uda, mają sporo pąków. Piwonia drzewiasta już nie zakwitnie w tym sezonie. Wcześnie zawiązała pąki i niestety zmarzły.
Pojawiły się też pierwsze maki.
Ich czerwień jest tak jaskrawa, że trudno zrobić dobre zdjęcia.
Najpiękniej kwitną jednak w tej chwili irysy. Dwa lata temu powybierałam ich karpy z różnych miejsc ogrodu i nasadziłam wzdłuż długiego na ponad 20m szpaleru piwonii. W zeszłym roku chyba się trochę na mnie gniewały bo nie zakwitły. Mój trud został jednak nagrodzony bo teraz mają ogromną ilość pąków i zapowiada się długie kwitnienie.
Pomiędzy irysami nasadziłam rudbekie purpurowe. Mam nadzieję, że po przekwitnięciu irysów szpaler nadal będzie wyglądał kolorowo. Irysów mam kilka gatunków, sadząc wymieszałam kolory.
Co jeszcze kwitnie? Sporo!
Żółciutkie posłonki
tamaryszek
czerwonolistna weigela
i tysiące pachnących goździków
Rozkwita też powoli firletkowa "rzeka".
To już jej ostatni sezon. Zaraz po przekwitnięciu zostanie zlikwidowana. Postanowiłam usunąć ten szpaler bo kosztuje mnie zbyt dużo pracy i po prostu nie daję już rady ze wszystkim. Poza tym w kępy wkradł się perz i bezkarnie się rozrasta a doraźne wyrywanie nic nie pomaga. Firletki oczywiście pozostaną w kilku miejscach ogrodu ale już nie w takiej ilości.
Jest też trochę azalii. Rozkwitły nieliczne pąki którym udało się przetrwać przymrozki.
Najobficiej zakwitła żółta, która jako jedyna rośnie w głębi ogrodu.






















No i na koniec niezłomne orliki, których przybywa z każdym dniem.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich zaglądających do mojego ogrodu i życzę Wam dużo słońca na nadchodzący weekend.

piątek, 20 maja 2016

Nie tak miało być

Witam Was serdecznie po małej przerwie.
Wygląda, że nieprzyjemne, zimne i mokre dni mamy już za sobą i w końcu wraca piękna pogoda. Nie pracowałam w ogrodzie ponad tydzień, trochę przez pogodę a trochę z konieczności załatwienia innych ważnych spraw. Dziś też wróciłam zbyt późno żeby zabrać się do pracy, wzięłam więc aparat i zrobiłam generalny obchód. Po takiej przerwie trzeba zrobić jakiś plan koniecznych do wykonania prac. Przyznam się Wam, że nie wróciłam w najlepszym humorze. Nie ma śladu po moim wiosennym sprzątaniu, ogród rozbujał i zarósł - po deszczu rośliny ruszyły ze zdwojoną siłą. Porównując wygląd ogrodu do lat poprzednich mamy około miesiąca opóźnienia. Ale nie to jest najgorsze. Chwasty się wyrwie, rośliny się przytnie ale to co zniszczyły nocne przymrozki jest już stracone. Dopiero teraz widać rzeczywiste efekty a jest ich więcej niż myślałam.
Żeby jednak nie wprowadzać zbyt smutnego nastroju w ten piątkowy wieczór pokażę Wam kilka miejsc, które cieszą oczy - bo i takie są!
Już z daleka rzucają się w oczy dorodne kępy orlików.
Wybujały ponad poziom innych roślin i kołyszą się na swoich długich łodyżkach jak egzotyczne motyle.
Kępy orlików rosną w wielu miejscach ogrodu ale najbardziej lubię ten orlikowy zakątek. Wkrótce zrobi się tu bardzo kolorowo.
Pomiędzy niebiesko-bordowymi orlikami i złociutką tawułą rośnie kępa olbrzymich maków więc wkrótce pojawi się jeszcze mnóstwo soczystej czerwieni. A pąków makowych nie brakuje!
Bzy też u nas mocno spóźnione. W okolicy już przekwitają a u nas kwitnie dopiero biały.
Kolorowe bzy dopiero obiecują:
Wygląda na to, że mamy tu jakiś mikroklimat.
Paprociowisko, o którym niedawno pisałam zmieniło się nie do poznania, jest tu już niezła gęstwina.
Na brzegu paprociowiska jakoś nieśmiało w tym roku kwitną konwalie.
A na samym brzegu wszędobylska dąbrówka rozłogowa. Pozwalam jej wędrować po ogrodzie, jej czerwone listki ładnie wyglądają na tle zieleni a kwiaty pięknie ją ożywiają.
Paprocie w gazonach też przemarzły ale już odbudowały pióropusze.
Tulipany już przekwitły ale tu i ówdzie pojawiają się jeszcze takie spóźnialskie oryginały.

Koniecznie muszę Wam pokazać, jak dzielnie walczy nasza magnolia! Większość rozkwitniętych kwiatów zmarzła ale uratowały się pąki i teraz właśnie zachęcone promieniami słońca rozkładają swoje cudne płatki.
Na koniec jeszcze kwitnące łubiny i śpioszki rozsiewające się po całym ogrodzie.
Nie zakwitnie w tym roku hortensja pnąca ani aktinidia, niestety pąki kwiatowe zmarzły. Nie będzie czereśni. Nie będzie też azaliowego spektaklu. Z kilkunastu krzewów zakwitną może cztery. Wcześniej nie było tego widać ale teraz już wiem, że pąki zmarzły. Straciłam też dwie róże. Bilans smutny i dlatego ze spaceru wróciłam w nie najlepszym humorze. Ale cóż poradzić? Trzeba zakasać rękawy i od jutra zabrać się do pracy. Muszę zadbać o to co wciąż cieszy.
Miłego weekendu kochani!

sobota, 7 maja 2016

Przy sobocie po robocie...

Witam Was kochani bardzo ciepło.
Bardzo lubię gdy sobota jest taka jak dziś - ciepło i słonecznie a niebo w pięknym błękicie. Co prawda trochę wiało ale do pracy w ogrodzie dzień idealny. Po takim dniu wracam z ogrodu z poczuciem dobrze wykorzystanego czasu i z naładowanymi akumulatorami. No, prawie bo zmęczenie fizyczne odczuwam boleśnie. Czasem się śmieję, że gdybym miała dłuższe ręce to mogłabym plewić na stojąco i nie bolałyby mnie tak plecy. Ale co tam - jedni biegają, inni chodzą na aerobik a ja mam swoją formę ruchu na świeżym powietrzu.
Dziś witam się z Wami bukiecikiem białych fiołeczków.
Te fiołeczki to uparte samosiejki. Jeśli raz posadzimy je w ogrodzie to zostaną z nami na zawsze i to kompletnie w innych miejscach niż byśmy chcieli. Właściwie nie mam nic przeciwko temu, są urocze. Ta kępka wyrosła dokładnie w środku krzewu azalii.
Azalie to moje oczka w głowie więc przez kilka lat z rzędu cierpliwie wydłubywałam uparte fiołeczki z obawą żeby nie uszkodzić korzeni. Nic to nie dało, musiałabym wykopać cały krzew. Zauważyłam jednak, że azalii zupełnie to nie przeszkadza więc przestałam kombinować.
Równie wszędobylskie są niezapominajki. Wyrastają nawet na żwirowych ścieżkach pomimo, że pod żwirem jest agrowłóknina.
Co prawda w ostatnim poście pokazałam zdjęcia kwitnącego floksikami ślimaka ale dziś znów zrobiłam trochę zdjęć. Kwiatów znacznie przybyło i nie mogłam się powstrzymać żeby tego widoku nie uwiecznić - jak wszystko kwitną niezbyt długo.
Mam tu trzy różne odcienie floksików.
Sadziłam je z aptekarską precyzją w trzech równoległych rzędach oczami wyobraźni widząc efekt. Cały trud poszedł jednak na marne, kolory szybko się wymieszały i pozostały tylko przypadkowe, barwne plamy.
Na skalniaku na tle kwitnących, floksikowych poduch uroczo wyglądają śnieżnobiałe ubiorki.
Tulipany powoli odchodzą w zapomnienie. Większość już wycięłam, teraz tu i ówdzie rozkwitają późniejsze odmiany, jak ta kępka tulipanów czarnych.
Jest też trochę odmian strzępiastych, lekko uszkodziły je przymrozki i na niektórych kwiatach można zauważyć brzydkie plamy.
Pojawiło się też kilka sztuk w środku poduch goździkowych na brzegach rabat z azaliami.
Kiedyś rosło ich tu sporo ale gdy postanowiłam posadzić goździki dzięki którym kora nie osypuje się na żwirową ścieżkę wybrałam cebulki i przeniosłam w inne miejsce. Jak widać, nie zrobiłam tego zbyt dokładnie. A skoro już jesteśmy przy goździkach zobaczcie ile mają pączusiów!
Zajrzałam też do orlikowego zakątka.
Na razie jest tu jeszcze zielono ale ...
tylko patrzeć jak zakwitną.
A teraz zapraszam Was do najstarszej części naszego ogrodu. Wzdłuż ogrodzenia znajduje się ogromna, wykorowana rabata której większą część zajmuje "paprociowisko". Tej wiosny paprocie wystartowały już po raz drugi bo pierwsza próba skończyła się przymrozkiem. Na paprociach jednak nie zrobiło to większego wrażenia.
Stoją jak żołnierze - sztywne i wyprostowane. Chociaż nie, przypominają raczej koniki morskie z zakrzywionymi łebkami - prawda?
Na brzegu paprociowiska zadomowiły się konwalie - podpatrzyłam już kilka pierwszych dzwoneczków. Oj, będzie pachnieć!
A tak wygląda prawa część tej ogromnej rabaty. Jak widzicie to rabata wokół kamiennego wgłębnika - miejsca na ognisko.
Jest tu jeszcze pustawo ale wkrótce będzie prawdziwy gąszcz. Ogrodzenie porasta winobluszcz więc za momencik będzie ono śliczną zieloną ścianą. Od prawej strony mamy dorodny krzew białego bzu który już prawie kwitnie.
Dalej żółta pęcherznica - jeszcze młodziutka ale to roślina szybko rosnąca więc wkrótce dogodni pewnie sąsiadujący z nią krzew czyli dereń biały. Na tą pęcherznicę mówię pieszczotliwie "złociutka" bo właśnie tak wygląda w promieniach słoneczka.
Teraz dalsza część rabaty.
Obok derenia posadziłam pęcherznicę czerwoną.
Dalej rośnie laurowiśnia, pigwowiec, magnolia, jaśminowiec i mahonia. Ale o tym to już następnym razem. Na pożegnanie zdjęcie przekwitającej powoli mahonii.






















Dziękuję Wam za odwiedziny i życzę wszyskim pięknej, słonecznej niedzieli.