Nie wiedzieć kiedy zleciał miesiąc od pierwszego zasilania warzyw, pisałam o tym tutaj.
Dla przypomnienia, testuję preparaty mikrobiologiczne MrGreen, zasilanie przeprowadza się cyklicznie raz na miesiąc. Pierwsze zasilanie warzyw przeprowadziłam 8 maja. Dziś warzywka dostały kolejną porcję. Zajrzymy do warzywnika żeby sprawdzić jakie zmiany zaszły przez ten miesiąc. Muszę zaznaczyć, że ziemia u nas marna i pomimo jej wzbogacania wielkich plonów nie uzyskuję. Dodatkowo aura w tym sezonie nie sprzyja. Najpierw zimny i deszczowy maj a teraz kosmiczne upały i susza. W dodatku zaatakowały nas zmasowane siły robactwa wszelakiego, głównie mszyce. Od kilku lat nie było takiej plagi i pomimo naszych starań żerują bezkarnie na roślinach. Cóż, natura ciągle uczy nas pokory.
Ale wróćmy do tematu. Muszę przyznać, że niezbyt rozważnie wybrałam warzywa do testowania. Na pierwszej grządce zasilałam między innymi rukolę i mizunę. To warzywa szybko rosnące i szybko się "zjadające", po prostu nie doczekały do drugiego zasilania :) Mimo wszystko jest to jakieś drobne doświadczenie. Zdjęcia tej grządki zrobiłam w ubiegły piątek bo w sobotę, z okazji rodzinnego spotkania cała rukola i większość mizuny wylądowała na stole. Nie było sensu dłużej zwlekać bo obie rośliny zaczęły już zawiązywać pąki kwiatowe. Tak wyglądała wspomniana grządka tydzień temu.
I w porównaniu ze stanem przed zasileniem.
Przypomnę, że grządkę podzieliłam na połowy patyczkami, zasilałam część lewą.
Z samego brzegu mamy rządek rukoli.
Wyraźnie widać, że po lewej stronie przyrost zielonej masy jest większy. Listki były do końca zdrowe, jędrne i bardzo smaczne :)
Dalej wysiałam dwa rządki koperku.
Dalej za koprem mamy rządek mizuny.
Tyle się wydarzyło przez trzy tygodnie działania preparatów. Tą grządkę wyłączam z dalszego zasilania bo rukola zjedzona, kopru nie ma a resztki mizuny znikną lada dzień.
Przenosimy się na grządkę drugą.
Powyżej sałaty mamy dwa rządki pietruszki.
Pietruszka ładnie rośnie, ma zdrowe listki. Przyznam uczciwie, że nie widać wielkiej różnicy pomiędzy stronami choć mam wrażenie, że lewa strona jest gęściejsza a młode gałązki są nieco grubsze.
Kolejne dwa rządki to buraczki.
Buraczki po obu stronach wzrastają podobnie ale zauważyłam, że u tych niezasilonych listki zaczęły się zwijać. Przyglądam im się dokładnie odkąd u sąsiada podzieliły los koperku. Po stronie zasilonej nie widać zmian, listki są zdrowe. Nie jestem pewna czy zasilanie jednej strony to dobry pomysł i czy ewentualna choroba się nie rozniesie? Czas pokaże.
Na samym końcu grządki mamy dwa rządki marchewki.
Gołym okiem widać różnicę między prawą i lewą, zasiloną stroną. Zauważalny jest znacznie szybszy wzrost i większa masa części zielonej. Marchewka szybko zareagowała na zasilanie preparatami - jestem tego pewna.
A teraz warzywa, które dołączam do testowania.
Po pierwsze ogórki.
Preparat muszę dzielić oszczędnie więc wybrałam tylko dwa pierwsze rządki. To ogórek Śremski, w pierwszym rządku sadzonki przygotowane wcześniej w doniczkach, w drugim siane wprost do gruntu - zasilanie pierwsze.
Po drugie chciałam sprawdzić działanie preparatu na fasolę.
Przy tyczkach posiałam fasolnik, zasiliłam sadzonki przy pierwszych czterech tyczkach z lewej strony rabaty. Do tego pierwszy rządek przy tyczkach fasolki szparagowej.
I ostatnie warzywa to pomidory w szklarni. Pierwsze zasilanie zrobiłam tuż po posadzeniu, zaraz po zimnej Zośce, 16 maja.
Tak wyglądała szklarnia tuż po obsadzeniu. Nie chciałam dłużej czekać bo sadzonki mocno wybujały. Robiłam je oczywiście sama. Przyjęły się wszystkie. Po lewej stronie są pomidory szklarniowej odmiany Remiz, wybrałam sadzonki mniej więcej jednakowej wielkości.
Po prawej stronie rząd w głębi to pomidor wysoki Baron, przy ścieżce rosną pomidorki koktajlowe - Maskotka i Malinowy Kapturek.
Do zasilania wybrałam 6 sadzonek odmiany Remiz w głębi po lewej stronie. Po trzech tygodniach od zasilania wygląda to tak:
Zasilone sadzonki rosną wyraźnie szybciej. Kwiatostany budują już na 3 poziomach, są już pierwsze owoce. Trudno mi zrobić w szklarni odpowiednie zdjęcie bo nie ma "perspektywy" ale różnica w wysokości krzewów to około 15 cm.
Krzewy są już po pierwszym ogławianiu z dolnych liści. Prowadzę je tradycyjnie na dwa pędy.
Na razie drugi pęd wiązałam tylko na krzewach zasilonych.
Druga strona jest wyraźnie niższa ale to inne odmiany więc i inna intensywność wzrostu.
Liście i pędy na razie wyglądają zdrowo. Często pierwsze ślady porażenia pojawiają się właśnie na pędach. Przerabiam to co roku, raz wcześniej a raz później. Jak będzie w tym sezonie - zobaczymy.
Mam mnóstwo obaw bo po deszczach wokół szybko szerzą się choroby roślin. W sąsiedzkim sadzie liście lecą z drzew jak jesienią a żywopłoty są lepkie od mszyc. Próbujemy wzmacniać nasze rośliny ale nie da się ratować całej okolicy.
Podsumowując temat zasilania warzyw - uważam, że preparaty działają. Na pewno wzmacniają rośliny a sądząc po buraczkach zwiększają ich odporność. Trudno oczekiwać cudu po jednym zasilaniu a jednak w kilku przypadkach różnicę już widać.
Kolejne zasilanie warzyw 8 lipca a 24 czerwca obejrzymy rośliny ozdobne po dwóch zasilaniach.
Pozdrawiam Was bardzo ciepło :)))
Wiadomość z ostatniej chwili :)
Dzięki uprzejmości producenta dla wszystkich czytelników mojego bloga, którzy zechcą dokonać zakupu preparatów MrGreen mam nowy kod rabatowy obowiązujący aż do 30 września br.
Kupon znajdziecie również na prawym pasku bocznym.
Zapraszam więc na zakupy :)))
U nas też plaga mszyc i ślimaków. Mam ziemię gliniastą, więc warzywka słabsze niż u Ciebie. Koper padł wykończony przez mszyce. Lecą liście z wiśni, malwa też zaatakowana. Nie wspominając o suszy. Pozdrawiam Ewuniu.:)
OdpowiedzUsuńMarne to nasze lato Madziu a podobno ma być jeszcze gorzej.
UsuńU nas najgorsze są komary, tną o każdej porze dnia.
Pozdrawiam Cię cieplutko :)
Ewuniu, oglądam Twoje warzywa na powiększeniu i widzę znaczną różnicę w tych podlewanych preparatem. Na moim koprze nie było ani jednej mszycy a mimo to padł cały.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
U mnie też nie było mszycy na koprze, po prostu padł. Nie mam pojęcia co to za zaraza, oby tylko nie przeniosło się na inne warzywa.
UsuńJestem zadowolona z tych preparatów. Większe efekty widać na roślinach ozdobnych ale one były zasilone wcześniej.
Serdeczności Lusiu!
That's a lot differences between the photos on the right and left. I think so, the preparations are working :)
OdpowiedzUsuńI ja tak myślę Evi, to dobre preparaty wzmacniające rośliny.
UsuńGorąco pozdrawiam :)
Witaj Ewuniu. Z tym koprem to jakaś masakra. Wyobraź sobie, że u mojej Mamy w ogrodzie koper tez padł. Widzę, że i u Lusi to samo. Mszyc jest w tym roku strasznie dużo. Wszystko żrą jak głupie. Ślimaków też mnóstwo, ale te bez muszelek pożerane są u mnie chyba przez jeże. Kolczaków też jest dużo, ale mi to nie przeszkadza. Wieczorami śmiesznie fukają i wybierają z trawnika robaczki :-) Powiem Ci, że te warzywka podlewane Mr. Green wyglądają świetnie. Gratulacje :-) Miłej niedzieli :-)
OdpowiedzUsuńJak już wspominałam, kopru nie zjadły mszyce ale nie wiem co jest przyczyną. A mszyce zjadają mi sad i liściaste krzewy w głębi ogrodu - nic nie pomaga. To będzie trudny sezon Andrzejku.
UsuńPrzesyłam cieplutkie pozdrowienia :)
Widać różnicę u Twoich roślinek. U mnie też koper padł w taki sam sposób i już się martwię o kiszone ogórki. Zaobserwowałam wzmożoną ilość mrówek tam gdzie rósł padnięty koperek. Czy to przypadek, bo jest ich u nas niewiarygodnie dużo. Nie udało mi się kupić nasion mizuny niestety. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńTo nie mrówki, pilnuję żeby się nie zadomowiły w warzywniku. Rzeczywiście w ogrodzie mrówek jest strasznie dużo, rujnują mi nawet żwirowe ścieżki. Ale i tak najgorsze są komary, nie daję rady pracować w ogrodzie i martwi mnie to coraz bardziej.
UsuńUściski Janeczko!
Ewuś w tym roku plaga mszyc chyba wszędzie, pomimo że my musimy używać preparatów chemicznych na pole z bobem to one i tak nie chcą paść. Chwilowo pryskamy środkami mało szkodliwymi dla ludzi i pszczółek ale coś chyba się te pierniki na te opryski uodporniły. Wolałabym nie sięgac po drastyczne środki ale jeśli zobaczę je w ogrodzie to tam będziemy walczyć inaczej. Dziś lecę pryskać róże bo boję się o nie a pięknie zaczęły kwitnąc.
OdpowiedzUsuńKoperek u mnie jak na razie żyje, ale widzę że u wielu osób padł-szkoda bo ziemniaczki młode wiadomo smakują pysznie z nim. Co do preparatów widać różnice na zdjęciach jednej strony od drugiej. Jednak na spory warzywniak po kieszeni trochę by szarpnął.
Pomidorków zazdroszczę my zaczęliśmy robić tunel i stanęło na stelażu tylko bo mąż ostatnio na zakrętach nie wyrabia:-) Pozdrawiam serdecznie:-)
Wszystkiego naraz zrobić się nie da Agniesiu :)
UsuńJa unikam chemii w ogrodzie ale tym razem mszyca tak skutecznie zjada mi sad, że chyba się złamię. Na szczęście to dalsza część ogrodu. Róże póki co uratowane i też już kwitną tylko zdjęć nie mam jak zrobić bo przez komary ustać trudno. To jakiś paradoks - mamy piękną pogodę a dalej nie mogę się ogrodem nacieszyć.
Preparaty rzeczywiście tanie nie są. Na duży ogród to spory wydatek więc może warto wybrać kilka roślin.
Buziaczki!
Różnicę widać, więc myślę,że produkt się sprawdza :)
OdpowiedzUsuń