Witam serdecznie!
Nie wiedzieć kiedy minęła większa część sezonu. Wciąż jeszcze mamy lato choć dni są coraz krótsze a noce coraz chłodniejsze. W powietrzu snują się nitki babiego lata a na krzewach wiszą misterne, pajęcze koronki:)
To był dla mnie trudny sezon. W tak dużym ogrodzie każdy sezon jest pracowity ale w tym roku nawarstwiło się mnóstwo ciężkich prac, przeróbek a nawet kilka "bitew". Ot, taka ogrodowa codzienność. Czasem mam wrażenie, że się cofam. Wcześniej każdy sezon przynosił nowe nasadzenia i nowe rośliny. Byłam dumna ze spektakularnych efektów nasadzeń grupowych, najbardziej w okresie kwitnienia. Eksperymentowałam, formowałam i robiłam własne sadzonki. Przyszedł jednak czas przyznać się przed sobą, że dłużej nie damy rady. Pracujemy w ogrodzie we dwoje - ja i mój mąż. Dwoje zdeterminowanych emerytów zakochanych w tym naszym raju. To jednak tylko cztery ręce i dwa sponiewierane kręgosłupy:) Czas na poważne zmiany. Roślin powoli ubywa a rabaty się zmieniają. Mam świadomość, że nie ma rabat bezobsługowych ale zawsze można sobie poprawić komfort pracy. Jeszcze wchodzę na czworakach pod niektóre rośliny ale jak długo? Tak więc ściółkujemy i podnosimy korony. Roślinom wyjdzie to na dobre bo zyskają więcej przestrzeni a dla nas będzie to duże ułatwienie. Pokażę Wam kilka takich miejsc. Jeśli macie ochotę na spacer to serdecznie zapraszam:)Na tarasie wciąż mamy odrobinę wiosny, truskawki w donicy kwitną pięknie i od czasu do czasu można delektować się ich smakiem.
Altana okropnie zarosła, w upalne dni było to świetne miejsce do odpoczynku.
Miliny wciąż obficie kwitną i ..... śmiecą:)
Różyczki nadal cieszą licznymi kwiatami. O dziwo, przeżyły tylko jeden wiosenny atak mszycy. Od tej pory liście są czyste i zdrowe.
Są tu też niezawodne aksamitki - może to dzięki nim mszyca omija różane rabatki:)
Kwitną sobie wszędobylskie wilczomlecze.
Na ślimaku odrosły kępy orlików, szkoda że nigdy nie kwitną po raz drugi. Przekwitła już lawenda, przycięłam ją dopiero dzisiaj ale zdjęcia robiłam wczoraj.
Czerwieni się berberys odmiany Rose Glow.
Tu w rogu altanki dojrzewają winogrona. Sadzonka wrosła a krzew actinidii. Nie mam pojęcia skąd się wzięła i powinnam ją usunąć ale jakoś nie mogę się zdecydować:)
Obok ogromna rozplenica japońska a za nią forsycje i tamaryszek. Tamaryszek to jedna z roślin, którym podniosłam koronę. Trudno będzie utrzymać taką formę bo to roślina, która się rozrasta bardzo chaotycznie ale i tak łatwiej usuwać młode gałązki niż kilkuletnie które są bardzo twarde.
Trzmielinkowe obwódki już po trzecim, mam nadzieję że ostatnim cięciu:)
Przed nami miskanty. Rosną po obu stronach wiśni japońskiej. Jeszcze zieleniutkie i bez kolorowych "parasolek".
Obok ponad dwu metrowa Zebrina. Strasznie się już panoszy i nie mam pomysłu jak ją powstrzymać bo wkrótce nie będzie przejścia. Kopanie w zwartej kępie chyba odpada:)
Za Zebriną hortensja Limonka. W tym roku przycięłam ją bardzo krótko i usunęłam większość cienkich gałązek. Najwyraźniej jej się to spodobało:)
Rzut oka w prawo - trzmielinowy but świeżutko przycięty. Przycięłam też bukszpany i okoliczne iglaki - nie ma dnia bez cięcia!
I kolejna roślina z podniesioną koroną. Ten żywotnik był już podnoszony drugi raz - na zdjęciu widać jasne ślady po ostatnim cięciu. Dzięki temu wchodzę pod niego już na stojąco a dwa sąsiadujące cyprysy dostały więcej przestrzeni. Prowadzę je na takie ogrodowe bonsai ale w tym sezonie nie zdążyłam jeszcze przyciąć tych małych miotełek. I chyba już nie zdążę.
Nie przycięłam też dereniowych drzewek. Wyglądają teraz jak jedna roślina na trzech pniach:)
A tu miejsce w którym spędziłam wiele letnich dni. To była nie tylko bitwa ale prawdziwa wojna. Walczyłam z ....... podagrycznikiem. Kto miał go w ogrodzie ten wie jak wygląda taka walka, przy nim perz to prawie przyjemność:))) Oczywiście nie pojawił się nagle, przez ostatnie sezony systematycznie usuwałam liście i czyściłam rabatę. W tym sezonie, już wiosną sytuacja wymknęła się spod kontroli i nie było wyjścia - trzeba było rabatę przekopać. Podagrycznik wdarł się w żywopłot z forsycji, w irysy, floksy i w szpaler piwonii. Chemii nie lubię ale i tak w tym miejscu nie dało się zrobić oprysku. Pozostało przekopanie rabaty. Kopałam więc:) Centymetr po centymetrze na głębokość około 30 cm i wybierałam kilometry kłączy. Białe końce kłączy są bardzo kruche więc to była misterna, aptekarska prawie robota. Najmniejszy kawałek kłącza pozostawiony w glebie buduje roślinę od nowa i to bardzo szybko. W zasadzie nie ma możliwości idealnego wyczyszczenia ziemi ale zrobiłam co mogłam. Kopałam od trawnika w głąb rabaty starając się nie uszkodzić systemu korzeniowego forsycji.
Irysy rosnące z tej strony musiałam wykopać. Część wsadziłam w innym miejscu ale większość trafiło do sąsiadów. Wykopaliśmy też ogromną kępę ślicznych ciemno fioletowych floksów - była poprzerastana kłączami podagrycznika. Po wyczyszczeniu posadziłam ją w środeczku przekopanej rabaty, niech się rozrośnie. Na zdjęciu poniżej widać dokąd kopałam - po kolorze świeżej ściółki z kory. Pod korą znalazła się oczywiście czarna agrowłóknina, która powinna skutecznie powstrzymać rozrost ewentualnych pozostałości agresora. Na jak długo? Trudno powiedzieć:) Kto wie czy w przyszłym sezonie nie będę musiała wykopywać piwonii.
Kopania było więcej bo podagrycznik wędrował wzdłuż obrzeża aż do altany. Póki co bitwę wygrałam ale to jeszcze nie koniec wojny. Tuż przy altanie pięknie kwitnie żółty pięciornik.
I tylna, zewnętrzna ścianka altanki. Miliny kwitną równie pięknie jak od frontu. Pozostałą część zajmuje kokornak.
Docelowo chcę go usunąć bo to szalona roślina, którą bardzo trudno prowadzić. Wokół wszystkich ścian altany prowadzę hortensję pnącą. Sięga już do połowy wysokości - widać to na zdjęciu. Jeszcze rok, może dwa i pożegnam się kokornakiem.
Altana okropnie zarosła, w upalne dni było to świetne miejsce do odpoczynku.
Miliny wciąż obficie kwitną i ..... śmiecą:)
Różyczki nadal cieszą licznymi kwiatami. O dziwo, przeżyły tylko jeden wiosenny atak mszycy. Od tej pory liście są czyste i zdrowe.
Są tu też niezawodne aksamitki - może to dzięki nim mszyca omija różane rabatki:)
Kwitną sobie wszędobylskie wilczomlecze.
Na ślimaku odrosły kępy orlików, szkoda że nigdy nie kwitną po raz drugi. Przekwitła już lawenda, przycięłam ją dopiero dzisiaj ale zdjęcia robiłam wczoraj.
Czerwieni się berberys odmiany Rose Glow.
Tu w rogu altanki dojrzewają winogrona. Sadzonka wrosła a krzew actinidii. Nie mam pojęcia skąd się wzięła i powinnam ją usunąć ale jakoś nie mogę się zdecydować:)
Obok ogromna rozplenica japońska a za nią forsycje i tamaryszek. Tamaryszek to jedna z roślin, którym podniosłam koronę. Trudno będzie utrzymać taką formę bo to roślina, która się rozrasta bardzo chaotycznie ale i tak łatwiej usuwać młode gałązki niż kilkuletnie które są bardzo twarde.
Trzmielinkowe obwódki już po trzecim, mam nadzieję że ostatnim cięciu:)
Przed nami miskanty. Rosną po obu stronach wiśni japońskiej. Jeszcze zieleniutkie i bez kolorowych "parasolek".
Obok ponad dwu metrowa Zebrina. Strasznie się już panoszy i nie mam pomysłu jak ją powstrzymać bo wkrótce nie będzie przejścia. Kopanie w zwartej kępie chyba odpada:)
Za Zebriną hortensja Limonka. W tym roku przycięłam ją bardzo krótko i usunęłam większość cienkich gałązek. Najwyraźniej jej się to spodobało:)
Rzut oka w prawo - trzmielinowy but świeżutko przycięty. Przycięłam też bukszpany i okoliczne iglaki - nie ma dnia bez cięcia!
I kolejna roślina z podniesioną koroną. Ten żywotnik był już podnoszony drugi raz - na zdjęciu widać jasne ślady po ostatnim cięciu. Dzięki temu wchodzę pod niego już na stojąco a dwa sąsiadujące cyprysy dostały więcej przestrzeni. Prowadzę je na takie ogrodowe bonsai ale w tym sezonie nie zdążyłam jeszcze przyciąć tych małych miotełek. I chyba już nie zdążę.
Nie przycięłam też dereniowych drzewek. Wyglądają teraz jak jedna roślina na trzech pniach:)
A tu miejsce w którym spędziłam wiele letnich dni. To była nie tylko bitwa ale prawdziwa wojna. Walczyłam z ....... podagrycznikiem. Kto miał go w ogrodzie ten wie jak wygląda taka walka, przy nim perz to prawie przyjemność:))) Oczywiście nie pojawił się nagle, przez ostatnie sezony systematycznie usuwałam liście i czyściłam rabatę. W tym sezonie, już wiosną sytuacja wymknęła się spod kontroli i nie było wyjścia - trzeba było rabatę przekopać. Podagrycznik wdarł się w żywopłot z forsycji, w irysy, floksy i w szpaler piwonii. Chemii nie lubię ale i tak w tym miejscu nie dało się zrobić oprysku. Pozostało przekopanie rabaty. Kopałam więc:) Centymetr po centymetrze na głębokość około 30 cm i wybierałam kilometry kłączy. Białe końce kłączy są bardzo kruche więc to była misterna, aptekarska prawie robota. Najmniejszy kawałek kłącza pozostawiony w glebie buduje roślinę od nowa i to bardzo szybko. W zasadzie nie ma możliwości idealnego wyczyszczenia ziemi ale zrobiłam co mogłam. Kopałam od trawnika w głąb rabaty starając się nie uszkodzić systemu korzeniowego forsycji.
Irysy rosnące z tej strony musiałam wykopać. Część wsadziłam w innym miejscu ale większość trafiło do sąsiadów. Wykopaliśmy też ogromną kępę ślicznych ciemno fioletowych floksów - była poprzerastana kłączami podagrycznika. Po wyczyszczeniu posadziłam ją w środeczku przekopanej rabaty, niech się rozrośnie. Na zdjęciu poniżej widać dokąd kopałam - po kolorze świeżej ściółki z kory. Pod korą znalazła się oczywiście czarna agrowłóknina, która powinna skutecznie powstrzymać rozrost ewentualnych pozostałości agresora. Na jak długo? Trudno powiedzieć:) Kto wie czy w przyszłym sezonie nie będę musiała wykopywać piwonii.
Kopania było więcej bo podagrycznik wędrował wzdłuż obrzeża aż do altany. Póki co bitwę wygrałam ale to jeszcze nie koniec wojny. Tuż przy altanie pięknie kwitnie żółty pięciornik.
I tylna, zewnętrzna ścianka altanki. Miliny kwitną równie pięknie jak od frontu. Pozostałą część zajmuje kokornak.
Docelowo chcę go usunąć bo to szalona roślina, którą bardzo trudno prowadzić. Wokół wszystkich ścian altany prowadzę hortensję pnącą. Sięga już do połowy wysokości - widać to na zdjęciu. Jeszcze rok, może dwa i pożegnam się kokornakiem.
Poniżej widok na "ślimak" od strony ogrodu. Rozchodnik biały pięknie kwitł ale nie zrobiłam zdjęć. Teraz jest już posprzątane:)
Przejdźmy się teraz w głąb ogrodu.
Przejdźmy się teraz w głąb ogrodu.
Mijamy rabatę z liliowcami (po prawej stronie). To moja kolejna zmora, tu też mam podagrycznik i też czeka mnie kopanie. Myślę jednak, że to praca na przyszły sezon a na razie cierpliwie usuwam liście.
Po lewej stronie kilka przyciętych tawuł i ogromna trzmielina na pniu. Na cięcie czeka jeszcze wierzba hakuro - jedna z dwóch. To też nie lada wyzwanie bo ciąć muszę z drabiny.
W głębi, w środeczku kręgu przycięty jałowiec. Był trzy razy wyższy ale połamał się podczas wichury i zostało taka odrobinka wśród ogromnych roślin:)
Hibiskus kończy już kwitnienie ale kwiatów nadal jest sporo. Chciałam Wam pokazać jednak zapomniałam, że się zamykają na koniec dnia:)))
Poniżej miejsce w którym spędziłam ostatni tydzień. Mój piękny, wielki perukowiec, kolejna roślina z podniesioną koroną. Staruszek osiągnął już takie rozmiary, że zajął wszystkie ścieżki wokół. Był też jeszcze jeden powód - wewnątrz krzewu wrosła biała, dzika róża. Kilka razy pokazywałam to na zdjęciach - białe kwiaty wśród bordowych liści wyglądały zjawisko - przez dwa lata. W tym roku musiałam jednak interweniować bo róża zawładnęła prawie całym perukowcem, to nie był dobry duet. Oczywiście nie udało mi się usunąć korzeni dzikiej róży ale teraz mam łatwy dostęp więc będę mogła pilnować sprawy na bieżąco:)
A tu kolejna rozplenica.
I znów jesteśmy przy miskantach:)
A teraz historyczne ujęcie i moja kolejna porażka - wróciła ćma bukszpanowa. W ubiegłym roku udało nam się z nią wygrać. Wiosną wszystko było w porządku. Niecały miesiąc temu przycinałam ten długi szpaler bukszpanów przy ścieżce i były czyste. Może trochę przespałam sprawę a może straciłam czujność? Trzy dni temu zauważyłam zmiany na boku jednego z bukszpanów.
Widać to nawet na zdjęciu, to czwarty krzew od lewej strony. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam - roślina została prawie zjedzona. Pojawiły się te wstrętne, zielone gąsienice! To jedyne pocieszenie bo gdyby rozleciały się białe motylki to miałabym problem w całym ogrodzie. Ciekawe co mnie jeszcze w tym sezonie zaskoczy? Nie czekając więc na masową inwazję rozpoczęłam wielkie cięcie. Serce boli bo ten szpaler to 10 lat pielęgnacji i corocznego przycinania, to charakterystyczny element mojej ogrodowej architektury. Trudno jednak, będzie zmiana. Od trzech dni siedzę na tej ścieżce i wycinam. Z 11 krzewów wycięłam już siedem. Jutro może uda mi się skończyć. Wszystkie mają zjedzone wnętrze więc nie było na co czekać. W takim stanie oprysk nie ma sensu. Wycinam wszystko do powierzchni gruntu ale korzeni nie naruszam. Glebę wokół spryskamy preparatem i będziemy cierpliwie czekać aż odrosną. Na pewno odrosną bo to nie są pierwsze o które przyszło mi walczyć.
Taka to moja ogrodowa codzienność:)))
W głębi, w środeczku kręgu przycięty jałowiec. Był trzy razy wyższy ale połamał się podczas wichury i zostało taka odrobinka wśród ogromnych roślin:)
Hibiskus kończy już kwitnienie ale kwiatów nadal jest sporo. Chciałam Wam pokazać jednak zapomniałam, że się zamykają na koniec dnia:)))
Poniżej miejsce w którym spędziłam ostatni tydzień. Mój piękny, wielki perukowiec, kolejna roślina z podniesioną koroną. Staruszek osiągnął już takie rozmiary, że zajął wszystkie ścieżki wokół. Był też jeszcze jeden powód - wewnątrz krzewu wrosła biała, dzika róża. Kilka razy pokazywałam to na zdjęciach - białe kwiaty wśród bordowych liści wyglądały zjawisko - przez dwa lata. W tym roku musiałam jednak interweniować bo róża zawładnęła prawie całym perukowcem, to nie był dobry duet. Oczywiście nie udało mi się usunąć korzeni dzikiej róży ale teraz mam łatwy dostęp więc będę mogła pilnować sprawy na bieżąco:)
A tu kolejna rozplenica.
I znów jesteśmy przy miskantach:)
A teraz historyczne ujęcie i moja kolejna porażka - wróciła ćma bukszpanowa. W ubiegłym roku udało nam się z nią wygrać. Wiosną wszystko było w porządku. Niecały miesiąc temu przycinałam ten długi szpaler bukszpanów przy ścieżce i były czyste. Może trochę przespałam sprawę a może straciłam czujność? Trzy dni temu zauważyłam zmiany na boku jednego z bukszpanów.
Widać to nawet na zdjęciu, to czwarty krzew od lewej strony. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam - roślina została prawie zjedzona. Pojawiły się te wstrętne, zielone gąsienice! To jedyne pocieszenie bo gdyby rozleciały się białe motylki to miałabym problem w całym ogrodzie. Ciekawe co mnie jeszcze w tym sezonie zaskoczy? Nie czekając więc na masową inwazję rozpoczęłam wielkie cięcie. Serce boli bo ten szpaler to 10 lat pielęgnacji i corocznego przycinania, to charakterystyczny element mojej ogrodowej architektury. Trudno jednak, będzie zmiana. Od trzech dni siedzę na tej ścieżce i wycinam. Z 11 krzewów wycięłam już siedem. Jutro może uda mi się skończyć. Wszystkie mają zjedzone wnętrze więc nie było na co czekać. W takim stanie oprysk nie ma sensu. Wycinam wszystko do powierzchni gruntu ale korzeni nie naruszam. Glebę wokół spryskamy preparatem i będziemy cierpliwie czekać aż odrosną. Na pewno odrosną bo to nie są pierwsze o które przyszło mi walczyć.
Taka to moja ogrodowa codzienność:)))
Na koniec zajrzymy przed dom. Spójrzcie jak zaczęła się wybarwiać trzmielina oskrzydlona.
Taki pierwszy oddech jesieni:) Pojedyncze listki są już na prawdę czerwone!
Hosty pięknie kwitły ale przegapiłam i zdjęcia nie ma.
A kto mnie obserwował podczas spaceru?
Bocian to u nas rzadki widok ale czasem jakiś przysiądzie na okolicznym słupie.
Taki pierwszy oddech jesieni:) Pojedyncze listki są już na prawdę czerwone!
Hosty pięknie kwitły ale przegapiłam i zdjęcia nie ma.
A kto mnie obserwował podczas spaceru?
Bocian to u nas rzadki widok ale czasem jakiś przysiądzie na okolicznym słupie.
To wszystko na dziś. Dziękuję za odwiedziny a ponieważ jutro piątek to już dziś życzę wszystkim miłego, słonecznego weekendu!
Wspaniały spacer i pięknie pokazany ogród. Takie założenia ogrodowe to bezustanna praca i wręcz walka - jak sama piszesz ;-) - z naturą. A w tym roku z powodu ciepła i wilgoci wszystko rosło chyba dwa razy szybciej. Cięcie, przycinanie, podcinanie... to bardzo ciężka i bezustanna praca, ale bez tego ogród straciłby formę i wygląd. Rozumiem Twoje obawy o kolejne lata pracy w ogrodzie, bo mnie ta myśl towarzyszy codziennie. Dużo sił na długie jeszcze lata życzę i jak najmniej takich 'przyjemności' jak te z bukszpanami. Trzmielina oskrzydlona cudna!
OdpowiedzUsuńTrzmielina wkrótce zapłonie czerwienią i na ten moment czekam co roku:) Masz rację Krysiu, w tym roku przyrost zielonej masy pobił rekordy. Mamy wręcz problem z utylizacją zielonych odpadów - dwa kompostowniki i dwie wielkie pryzmy to już mało a miasto odbiera tylko jeden kosz tygodniowo. Trochę dziś pomarudziłam:) Niestety lata lecą a sił ubywa. Dziękuję Ci za serdeczny komentarz i przesyłam uściski.
UsuńEwuniu, zawsze z przyjemnością spaceruję po Twoim ogrodzie i nieustająco podziwiam ogrom pracy, jaki wkładacie, by tyle formowanych roślin wyglądało pięknie. Wiem co znaczy walka z podagrycznikiem, bo choć u mnie pojawił się tylko w jednym miejscu, ale za to pod różą i usuwam go stale. Nie zazdroszczę Ci kolejnej walki z ćmą bukszpanową... Twoje róże pięknie rozświetlają zieleń sąsiadujących roślin. Hortensja, trawy, hosty, hibiskus, trzmielina - wszystko pięknie rośnie i cieszy oczy :) Życzę Wam dużo sił, żeby ogród dalej mógł Was cieszyć i dawać wytchnienie. Bocianów sporo widziałam w czasie tegorocznych podróży, zresztą w mojej okolicy też ich trochę jest, ale tak bliskie spotkanie należy do rzadkości. Pozdrawiam Cię serdecznie :)))
OdpowiedzUsuńO tak, podagrycznik to prawdziwa zmora:) Nawet nie wiem skąd go mam! Martwię się trochę o piwonie bo wolałabym ich nie wykopywać ale może będzie trzeba. Dziękuję za słowa wsparcia, to bardzo miłe. Mam nadzieję, że jeszcze przez jakiś czas podołam i będziemy się cieszyć swoim ogrodem. Serdeczności Lusi:)
UsuńUtrzymanie tak pięknego ogrodu wymaga mnóstwa starań i pracy. Z przyjemnością po nim wirtualnie spacerowałam i czytałam o pielęgnacji oraz walce ze szkodnikami.
OdpowiedzUsuńPewnie, że czasem przychodzą różne myśli, refleksje i wątpliwości, ale kiedy widzi się takie efekty pracy, jak u Ciebie, to po prostu serce rośnie z podziwu, zachwytu!
Przepiękny perukowiec!
Pozdrawiam serdecznie
Bardzo dziękuję Izabelko:) Szczerze mówiąc nigdy nie myślałam że perukowca można prowadzić w takiej formie. Zawsze był wielkim, szeroko rosnącym krzewem. Teraz podoba mi się bardziej! Mam tylko nadzieję, że nie ucierpi po tym radykalnym cięciu. Przesyłam serdeczne uściski.
UsuńPodziwiam Was , ogród to wspaniałe i piękne miejsce ale wymaga ogromu pracy. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńPracę w ogrodzie trzeba po prostu kochać, inaczej to nie ma sensu:)
UsuńDziękuję Lucynko za odwiedziny i cieplutko pozdrawiam.
Wspaniały ogród Ewuniu, ale wiem ile pracy wymaga!!! U mnie w tym roku padła duża trzmielina oskrzydlona??? i hibiskus bagienny??? nie znam przyczyny. Nawałnice deszczu, pojawiające się do niedawna każdej nocy, powaliły wszystko, mimo wiązania i palikowania. Ten sezon ogrodowy mnie załamał, a jeszcze do tego nornice i jakieś większe gryzonie podnoszą grządki codziennie!!!
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro Basieńko, to ogromne straty. Ten sezon choć bujny i owocny to jednak przyniósł wiele różnych problemów. U nas aż takich nawałnic nie było i nornic też nie ma ale namnożyło się ślimaków i innego rodzaju robactwa. Jak w tytule - ogrodnicza codzienność.
UsuńŚciskam Cię mocno!
Jak zawsze - jestem pełna podziwu! Przepiękny ogród! Widać ogromną miłość do roślin i niesamowity wkład pracy! My z mężem tez we dwójkę zajmujemy się ogrodem, ale oprócz tego pracujemy jeszcze zawodowo i trzeba przyznać, że nie jesteśmy aż tak zapalonymi ogrodnikami. Efekty naszych działań nawet się nie umywają do Twojego przepięknego ogrodu :). Ale doskonale rozumiem o czym piszesz - w pewnym momencie trzeba zacząć sobie ułatwiać pracę. Ten rok, podobnie jak u Was, poświęciliśmy więc na podnoszenie koron, wycinanie bujnie ale chaotycznie rosnących roślin, rozkładanie włókniny i ściółki. Kiedyś myślałam, że na emeryturze będę miała więcej czasu na zajmowanie się ogrodem... hmmm... czasu może tak, ale siły na pewno mniej :).
OdpowiedzUsuńTak było i ze mną:) Gdy pracowałam to byłam pewna, że na emeryturze "podbiję cały świat". Nikt jednak nie idzie na emeryturę bez powodu. Nie żebym narzekała bo jest pięknie gdy człowiek nic nie musi ale może.
UsuńO swoich przyszłych, potencjalnych ograniczeniach dobrze jest pomyśleć wcześniej. Dziękuję Małgosiu za serdeczny komentarz i gorąco pozdrawiam!
Eus jak zawsze miło było pospacerować po waszym ogrodzie... Widać mnóstwo pracy poczyniliście... I ta walka z tym p... Znam go dobrze. I ostatnio często natrafiam że miliny są ajaj... I sama nie wiem czy dobrze zrobiłam sprowadzając go do ogrodu... Hmmm. I kokorniak... Wojej.. Trzymaj się Ewuś, dużo zdrówka i wytrwałości dla Was. Świetny macie plan z tą sciolka... Uczę się wiele i od was.. I wiem że to dobry pomysł, świetny... I sprawdzony.. Bo faktycznie nie ma tyle już pracy z chwastami w sezonie.. Trzeba dba o kręgosłup... A jak sama wiesz ija już mam z nim problemy... I niech nam wyjdzie na dobre, trzeba szukać plusów i rozwiązań... Dziękuję za spacer.... Cudowne kwiaty. Hortensje skradły moje serce. Uwielbiam. Trzymaj się cieplutko. Pozdrawiam i również życzę wspaniałego weekendu.
OdpowiedzUsuńNo tak, miliny są nieznośne ale jakoś sobie radzę. To piękna roślina więc warto. Pozbyłam się za to sumaków, z ciężkim sercem bo to były sadzonki z wyjątkową historią. Takie decyzje czasem też trzeba podjąć. Dziękuję Agatko za miłe odwiedziny i życzę Ci dobrego tygodnia:)
UsuńEus nie ważna jaką decyzję podjęłaś, jest dobra dla Ciebie. Sumaki to agresory.my nie wiedzieliśmy że sądząc je mamy teraz nieźle bajoro pod ziemią... 5 drzew na środku ogrodu... Gdyby tak wprowadzić potężnego wyciągać a drzew... Mamy cały ogród zryty z korzeniami. Wyobraź sobie. Dlatego nie ruszamy, jest oki.nie ma przyrostów a i są inne sposoby w razie co pozbycia się go w naturalny sposób. Wiec wiesz. Zauważyłam że dużo osób go uprawia w dużych donicach albo w okręgach po szambach.to jest dobre rozwiązanie. Trzymaj się Ewuś. I znowu się rozpisałam. Hihi. Pozdrawiam.
UsuńEwuniu
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję za relaksujący spacer po Twoim wymuskanym ogrodzie. Zachwyca mnie każdy zakątek, każda roślina, każdy kwiat. Doskonale wiem, i rozumiem jak wiele pracy wymaga każdy ogród nawet ten najmniejszy.
Życzę Ci relaksującej, słonecznej niedzieli i bardzo serdecznie pozdrawiam:)
Ślicznie dziękuję Lusiu, to ogromnie miłe. Ja również pozdrawiam bardzo ciepło:)
UsuńEwuniu za każdym razem gdy widzę wpis ogrodowy wiem, że idę na wspaniały spacer i spotkam wspaniałą roślinność. Pięknie kwitną różyczki-widać że uwielbiają miejscówkę u Was. Ten but trzmielinowy jest odjazdowy. Ja też przegapiłam kwitnienie host, zresztą nie tylko ich. Niektóre roślinki zdążyły zakwitnąć i upały lub deszcze szybko zakończyły to wyjątkowe chwil. Zresztą u nas póki nie zamieszkamy na stałe to wiele ominie le cieszę się że już roślinki będą większe i kawę będzie można w ich otoczeniu wypić.
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję znów ćmy bukszpanowej. U Was tak dużo jest bukszpanów że serce pęka gdy zaatakuj taki dziad i trzeba tyle teraz ciąć. Ach co za czasy, jak nie ćma to mszyca lub inne robactwo.
Pozdrawiam serdeczni i życzę słoneczka bo potrzebne do pracy w ogrodzie:-)
Pogoda trochę się popsuła ale i deszcz jest potrzebny. Na pewne rzeczy wpływu niestety nie mamy ale i tak roślin żal. Pokornie wycinam kolejne bukszpany z nadzieją, że odrosną zdrowe:) Dziękuję Agniesiu za serdeczny komentarz i mocno ściskam!
UsuńSe ve precioso tu jardín, yo también trabajo mucho en mi jardín y con tanto calor lo tengo un poco abandonado, con 35 grados es difícil trabajar en el. Besos.
OdpowiedzUsuńO tak Tereniu, trudno pracować w tak upalne dni. U nas już o wiele chłodniej i deszczowo i chyba zaczynam tęsknić za słoneczkiem:)
UsuńDziękuję za miły komentarz i cieplutko pozdrawiam.
Masz wspaniały ogród i jaki duży, nie dziwię się że jest co robić, podziwiam.Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńTo bardzo miłe, dziękuję:) Ja również przesyłam cieplutkie pozdrowienia.
UsuńDziękuję za spacer po Twoim pięknym ogrodzie. Widać jak dużo pracy wymaga, ale efekt jest świetny.
OdpowiedzUsuńPodagrycznik a nie mam, ale walczyłam z topinamburem tylko na małym kawałku, więc wyobrażam sobie, co przeżyłaś.
Co do traw, w Mai w ogrodzie widziałam zaplatane w poziomy warkocz miskanty, ograniczajac ich wielkość.
Każdy ogród ma swoje wymagania i coraz trudniej z wiekiem się nim zajmować, mam dokładnie to samo i bardzo dobrze Cię rozumiem.
Życzę ci dużo radości, lepszej pogody i mocniejszego zdrowia..:))
Ciekawy pomysł z tym warkoczem, muszę poszukać:) Miskanty mają sporo miejsca ale Zebrina bardzo mi się rozrosła i zajmuje już pół ścieżki.
UsuńZ podagrycznikiem będę walczyć jeszcze długo ale udało mi się wyczyścić najbardziej zaatakowaną rabatę. Teraz się zastanawiam nad grządką z liliowcami bo tam też się pojawił - chyba będzie trzeba wykopać wszystko. U nas leje od tygodnia a tu trzeba jabłka zbierać:) Czekam na słońce czego i Tobie życzę! Uściski.
Ewuniu miło było zobaczyć Twój ogród. Wybacz, że nie zajrzę na drugi blog, ale czas mnie goni. Jestem pełna podziwu, że tak wspaniale prowadzicie ogród mimo swoich lat, szacunek, kłaniam się nisko. Nie jeden młody by nie dał rady. Przesyłam moc serdeczności.
OdpowiedzUsuńRozumiem Madziu:) Dziękuję za miłe odwiedziny i życzę zdrówka!
UsuńEwo, to był wspaniały spacer po Twym przepięknym ogrodzie! Moja mała, przydomowa oaza kwiatów i zieleni to zaledwie namiastka wobec Twoich imponujących i wspaniałych roślin na tak dużej powierzchni. Zatem próbuję sobie wyobrazić, jak wiele pracy i serca trzeba włożyć w tak duży i wypielęgnowany ogród - to budzi podziw i szacunek! Dlatego przykro się robi, gdy ten włożony trud niweczą choroby lub szkodniki. Jesteś niezłomna w walce z ćmą, więc żal gdy atakuje ona i niszczy kolejne nasadzenia bukszpanów... Życzę, by ta walka zakończyła się powodzeniem!
OdpowiedzUsuńŚlę moc serdecznych pozdrowień!
Anita
Niestety ćma mnie pokonała:) Z żalem wycinam kolejne egzemplarze ale - nie wykopuję. Każdy z bukszpanów ładnie odbija i zdrowo rośnie, na razie. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że korzenie nie są zainfekowane. Czas pokaże:) To i tak lepsze niż rujnowanie kopaniem wielu rabat. Cóż, natura uczy nas pokory.
UsuńDziękuję Anitko za serdeczny komentarz i gorąco Cię pozdrawiam.
Ja Was naprawdę podziwiam, że tylko we dwójkę dajecie radę z tak bogatym ogrodem. To jest naprawdę ogrom pracy a efekt jest po prostu niesamowity. Cieszę się, że mogę podziwiać zdjęcia z tego małego raju jaki stworzyliście <3
OdpowiedzUsuńJest coraz trudniej bo wiele roślin ma już gigantyczne rozmiary a ich cięcie to nie lada wyzwanie:) Dziękuję Roksanko za serdeczny komentarz. Przesyłam uściski.
UsuńEwciu twoj ogrod to prawdziwy raj. Tyle pracy i serca w niego wkladacie - to widac. Rosliny i kwiaty sa boskie, wszystkie bez wyjatku. Mozna sie nimi zachwycac bez konca. Faktycznie jest wielki. Ta truskaweczka sprawia ze cieknie mi slinka.
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu:) Takie truskawki mamy pierwszy raz. To niewiarygodne ale wciąż kwitną i wciąż owocują. Buziaki!
UsuńBardzo piękny ogród, brak mi będzie truskawek. Miło popatrzeć. Pozdrawiam. ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Polecam takie w donicy - można się delektować do samej jesieni.
UsuńInteresuję się ogrodnictwem już od dłuższego czasu, ale dopiero teraz odważyłam się wprowadzić jakieś zmiany do swojego ogrodu. Udało mi się zamówić porządne narzędzia, na stronie https://www.alpina-garden.com/pl/ i już nie mogę się doczekać, aż do mnie przyjdą.
OdpowiedzUsuń