Obserwatorzy

Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Wszystkie odcienie zieleni

Witam wszystkich bardzo ciepło.
Upały za nami i w końcu mamy przyjemną pogodę, idealną do pracy w ogrodzie. A jest co robić! Praktycznie nie wypuszczam sekatora z ręki. Wiele roślin nie poradziło sobie z palącym słońcem. Wycięłam już większość dalii i cyni, hosty i paprocie. Roślin jednorocznych mniej szkoda a hosty i paprocie odrosną. Po ostatnim deszczu ogród odżył zielenią. Gdy patrzę z okna wydaje mi się, że pozostała tylko zieleń we wszystkich możliwych odcieniach.
Nie znaczy to jednak, że nie ma kolorów. Jest ich jeszcze sporo, trzeba tylko dobrze się przyjrzeć. Na altanie bujnie obrośniętej zielenią nadal kwitną miliny.
W donicach wciąż piękne hortensje
Nie poddała się też biała Anabella w korze.
Wciąż ładnie wygląda na tle czerwonej pęcherznicy. Przy okazji podejrzałam rosnącego tuż obok pigwowca - zobaczcie jak pięknie dojrzewają jego owoce.
Po wycięciu paproci i przycięciu dużych krzewów na tej rabacie zrobiło się bardzo pusto.
Paprocie co roku ścinam drobno i zostawiam na ściółce. Przez chwilę nie wygląda to zbyt estetycznie ale liście szybko się rozkładają i zasilają rabatę. Jestem pewna, że w tym sezonie paprocie jeszcze odrosną. W głębi żółta pęcherznica, również po cięciu.
Wśród srebrnych powojnikowych pędzelków zauważyłam nowe pąki. Niektóre już się otwierają.
Otwierają się też żółte liliowce.
Co jeszcze? Są tu jeszcze gailardie
i oczywiście zatrwiany.
Zaczynają kwitnąć astry:
A teraz nowość w moim ogrodzie. Zachęcona kolorowymi bukietami z zatrwianów postanowiłam posiać w tym roku również suchołuskę. Podobno zasuszona nie zmienia kolorów, muszę spróbować.
Na koniec to co raduje serce każdego ogrodnika czyli róże. Ku mojej wielkiej radości znów kwitną!
Dziękuję za wspólnie spędzony czas i cieplutko pozdrawiam.

sobota, 15 sierpnia 2015

Hibiskus

Witajcie kochani.
O tej porze hibiskus powinien stać już w pełnej krasie. W tym roku jest jednak inaczej. Nawet ta ogromna, wiekowa roślina, która korzeniami sięga dużo głębiej niż inne nie radzi sobie z upałami.
Liście ma smutno opuszczone, niektóre lekko zwinięte. Doraźne podlewanie nie wystarcza.
Krzew zawiązał w tym roku więcej pąków kwiatowych niż zwykle ale marna to pociecha.
Na pół rozwinięte stoją na gałązkach jak motyle ze złożonymi skrzydłami.
Nieśmiało próbują się otwierać.
Natychmiast jednak ostre słoneczne promienie przypalają ich delikatne płatki.
Przysychają więc, zmieniają kolor na niebieski i....opadają.
Wielka szkoda, są takie piękne.
Na szczęście pąki jeszcze nie zasychają. Mam nadzieję, że prognozy się sprawdzą. Z nowym tygodniem przyjdzie ochłodzenie i upragniony deszcz a kwiaty hibiskusa będą wyglądać tak, jak w poprzednich sezonach.
 Miłego wypoczynku kochani!


niedziela, 9 sierpnia 2015

Znane i lubiane

Witajcie kochani.
Upał jaki jest każdy wie, nie będę więc dużo narzekać. Praca w ogrodzie ogranicza się tylko do podlewania, które w efekcie nie specjalnie poprawia sytuację. Rośliny są już wyraźnie zmęczone palącym słońcem, listki poskręcane a kwiaty przekwitają w mgnieniu oka. Fason trzymają w zasadzie tylko iglaki.
Po obiedzie wybrałam się do ogrodu z zamiarem zrobienia zdjęć. Oddychanie przypominało picie wrzątku, słońce parzyło skórę - to wprost nie do wiary! Powinnam zrobić zdjęcia wieczorem ale skoro już wyszłam... Dotarłam do altanki i do kilku rabat tuż za nią, coś tam pstryknęłam i ....uciekłam do domu. Myślałam, że jestem odporna na gorąco, nie raz pracowałam w ogrodzie w czasie upalnych dni. Tym razem jednak pogoda mnie pokonała.
Tak więc zdjęć "poglądowych" dzisiaj nie będzie. Postanowiłam poświęcić ten post dwóm roślinom dobrze znanym i lubianym.
Pierwsza z nich to pelargonia. Zna ją każdy. Jest niezastąpioną ozdobą ogrodu, tarasu czy balkonu. Gości często również w domach ozdabiając parapety. Moje pelargonie rosną w ogromnych misach i donicach. Miały zdobić taras ale życie szybko zweryfikowało ten pomysł. Zbyt słonecznie, zbyt gorąco i zbyt sucho. Ustawiam je więc w półcieniu przy północnej ściance altany.
Kwitną obficie ale w donicach łatwiej utrzymać odpowiednia wilgotność. Sadzonki robię sama z roślin macierzystych. Zgromadziłam kilka różnych kolorów i prawdę mówiąc nie wiem, który podoba mi się najbardziej.
Jest jeszcze jedna zwisająca o drobnych czerwonych kwiatach. Powinna wisieć ale nie bardzo mam gdzie ją powiesić dlatego umieściłam ją w donicy w rogu altanki.
A Wy lubicie pelargonie?
Druga roślina o której chcę dziś wspomnieć to floksy. Ich zapach przywołuje wspomnienia babcinych ogródków. Urocze, niezawodne i bezproblemowe. Pięknie wyglądają w ogrodzie i w wazonie. Wnoszą do domu zapach lata.
Najpierw w naszym ogrodzie pojawiły się białe i jasnoróżowe.
Nico później dosadziłam w kilku miejscach dużo ciemniejszą, fioletową odmianę
A w ubiegłym roku dzięki uprzejmości Madzi (ślicznie dziękuję Madziu!) pojawiła się kępka floksów o ślicznej, amarantowej barwie. Jest jeszcze niewielka ale już obdarowała nas kilkoma kwiatostanami.
Wracając do domu zwróciłam uwagę na pigwowce rosnące na skarpie wzdłuż domu. Po wiosennym kwitnieniu pojawiło się sporo owoców.
Pojawiły się też kolejne kwiaty co jest nieco dziwne.
A pomiędzy pigwowcami rozkwitły zatrwiany - będą nowe bukiety na zimę.
Ostatnie zdjęcie które zrobiłam to kwitnący przed domem pięciornik któremu upały zupełnie nie przeszkadzają.
Jutro kolejny gorący dzień i w dodatku roboczy, łatwo nie będzie.
Życzę Wam miłego tygodnia.

sobota, 1 sierpnia 2015

Milin

Witajcie kochani.
Dziś wyjątkowo spacerku nie będzie. Ten post chcę poświęcić jednej uroczej roślinie.
Milin amerykański (Campsis) to przepiękne pnącze pochodzące z Ameryki Północnej. Jest u nas dość popularne. Rozpoczyna wegetację późną wiosną co jest korzystne, gdyż zmniejsza niebezpieczeństwo uszkodzenia młodych pędów przez przymrozki.
Kilka lat temu kupiliśmy dwie sadzonki - czerwoną odmiany Flamenco i żółtą odmiany Flava. Posadziłam je przy altance.
Pierwsze kwiaty pojawiły się po trzech latach. Byłam trochę rozczarowana bo wszystkie czerwone.
Trąbkowate kwiaty o długości około 10 cm są prawdziwą ozdobą. Na końcu długiego, młodego pędu najpierw pojawiają się urocze, pomarańczowe "bąbelki" z których stopniowo wyłaniają się długie trąbki kwiatów.
Kwiaty nie utrzymują się zbyt długo i nie więdną na roślinie tylko opadają. W ich miejsce pojawiają się jednak następne. Kwitnienie trwa nieprzerwanie od lipca do września.
W miejscu z którego opadł kwiat pozostaje zabawny i bardzo długi pręcik.
Roślina ta wytwarza owoce w postaci strąków które z czasem pękają rozsiewając nasiona. Dobrze jest je usuwać bo to przedłuża kwitnienie i zapobiega niekontrolowanemu rozsiewaniu.
Milin rośnie bardzo szybko i konieczne jest systematyczne przycinanie. U nas pokrywa jedną ze ścian altanki i większą część dachu.
Wczoraj, z ogromną radością odkryłam, że pojawiły się żółte kwiaty!!!
Jest ich jeszcze niewiele ale wyglądają prześlicznie pomiędzy czerwonymi trąbkami.
Z ciekawości poczytałam trochę i okazuje się, że żółta odmiana zakwita o dwa do trzech lat później niż czerwona - czyli wszystko w normie!
Podobno nektar z kwiatów milinu to przysmak kolibrów. O tym się nie przekonam ale wokół kwiatów krąży mnóstwo owadów.
Roślina ta ma wiele zalet. Szybko i pięknie zarasta podpory, świetnie toleruje każde cięcie i jest odporna na szkodniki. Są też wady. Podobno wytwarza odrosty korzeniowe - na razie tego jednak nie zaobserwowałam. Przeczytałam też, że wszystkie części milinu są lekko toksyczne a jego sok może wywołać podrażnienie skóry u osób wrażliwych - ja na szczęście wrażliwa na niego nie jestem.
Lubię te swoje miliny i cieszę się, że zamieszkały w moim ogrodzie.
Miłego weekendu kochani!!!